czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział VI - Niespodzianka.

- Haha, śmieszna jesteś! Już mi się podobasz.- Odpowiedział roześmiany blondyn.
- To fantastycznie, dzięki za ratunek i w ogóle, ale muszę już iść.- Zaczęłam kierować się w stronę naszego domku, gdy obcy do mnie podbiegł.
- Ej, ale nie uciekaj mi. Gdzie Ci tak śpieszno?
- Nie interesuj się, bo dostaniesz kociej mordy.
- Och, zabolało. Nie bądź taka niemiła.- Zauważyłam błysk w jego oku, po czym się uśmiechnął.
- O, wybacz. Taka moja natura.- Również się uśmiechnęłam, jednak nie był to szczery uśmiech, czego chyba mój namolny towarzysz nie załapał.
- Dokąd się wybierasz?
- Że tak to ujmę, nie Twój biznes. Serio, daruj sobie i po prostu mnie zostaw.
- Niby dlacze...- Nie zdążył dokończyć, gdyż usłyszeliśmy wrzaski pewnych dwóch kretynów. Nataniela i Kasa.
- Weź spierdalaj, póki Ci nie zajebie! Aż tak nie przejmujesz się losem swoich zębów?! Ona do Ciebie NIE. WRÓCI. FRAJERZE! - Stanęłam jak wryta a na moje usta wkradł się lekki uśmieszek, który oznaczał dokładnie "co tu się do chuja dzieje?".
- To Twoi znajomi? - Spytał wciąż stojący obok mnie blondyn z taką samą miną jak ja.
- Powiedzmy...- Burknęłam pod nosem po czym skierowałam się w stronę dwóch dużych dzieci, chłopaków próbujących ich rozdzielić i piszczących dziewczyn. Gdy w końcu czerwonowłosy mnie zauważył, na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, który po chwili, zauważywszy nieznajomego za mną, znowu zamienił się w zdenerwowanie.
- A co to znowu za laluś? - Ku mojemu zdziwieniu, spytał nad wyraz spokojnie.
- Nie wiem, przypałętał się tu za mną.- Odparłam obojętnie, po czym podeszłam do Kasa sprawdzając, jak mocno oberwał. Już nie raz podczas ich kłótni oboje obrywali dość mocno. Teraz jednak tylko zauważyłam rozciętą dolną wargę i siniaka pod okiem.
- Des, ja...- Usłyszałam głos blondyna za plecami czerwonowłosego, który tylko mocniej zacisnął pięści i spojrzał mi w oczy jakby chcąc wyczytać z nich, co zaraz zrobię. Uśmiechnęłam się do niego lekko na znak, że jest okej, i żeby się trochę uspokoił, po czym wyminęłam go, by stanąć twarzą w twarz ze złotookim. Spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem i założyłam ręce na klatkę piersiową. Ten tylko westchnął i po chwili stanowczym głosem powiedział.
- Wybacz mi.
- Nie.
- Proszę...
- Wiesz co, to nie czas ani miejsce by o tym rozmawiać. Poza tym, nie będę przy wszystkich o tym z Tobą dyskutować.- Dopiero teraz zauważyłam, że miał znacznie więcej zadrapań i siniaków od Kastiela nie tylko na twarzy. - Przyjdź za pięć minut do domku mojego i Kasa.
- Okej... Czekaj, co?!- Ja pierdolę. Zapomniałam, że Nataniel nie wiedział nic o tym, że mieszkamy w jednym domku.
- Jakiś problem?
- Żaden...
- ...To dobrze.- Odpowiedziałam po czym ignorując każdego skierowałam się do domku. Ściągnęłam rajstopy i całą resztę, założyłam zwykłe, czarne leginsy i jedwabną, czarną koszulę z długimi rękawami, które podwinęłam sobie do łokci. Tak, miałam dużo takich koszuli, gdyż naprawdę je lubiłam. Założyłam jeszcze czarne japonki, gdy bez słowa do pokoju wszedł Nataniel.
- Mógłbyś chociaż zapukać.
- No wybacz, że zapomniałem o tak ważnej czynności, zważając na okoliczności tego spotkania.
- Pff...- Usiadłam na swoim łóżku pod ścianą, o którą się oparłam, a chłopak bez słowa podszedł do mnie by również usiąść.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Nie rozśmieszaj mnie, dobrze wiesz czemu. Zacząłbyś wymyślać jakieś bzdury, że zdradzam Cię z Kasem, podczas gdy to Ty mnie zdradziłeś.
- Des, to naprawdę nie tak. Wiesz o tym. To było zwykłe NIEPOROZUMIENIE.
- Nieporozumienie, tak? Nasz cały związek to jedno, wielkie NIEPOROZUMIENIE.
- Przestań! Nawet tak nie mów! Dobrze wiesz, że Cię kocham i nie byłbym w stanie Cię zdradzić. To Iris się na mnie rzuciła i...
- Hahaha, ja jebię! Ile masz takich tekstów?
- Des... Proszę Cię, uwierz mi.
- Wyjdź stąd.- Odpowiedziałam oschle wstając z łóżka, podchodząc do drzwi i otwierając je. Przed nimi stał Kastiel. Czemu mnie to nie dziwi? Nie mógł, po prostu nie mógł się powstrzymać od przysłuchiwania się.
- Jaśnie Pan sam wyjdzie, czy mam mu pomóc? - Wszedł do środka z zaciśniętymi pięściami.
- Nie skończyliśmy jeszcze.
- Owszem, skończyliśmy.- Odpowiedziałam szybko. - Wyjdź.
Po tych słowach blondyn jakby chwilę się zawachał, jednak wstał i wymijając Kasa z niezadowoloną miną wyszedł za drzwi.
- Proszę Des, przemyśl to.
- Żegnam.- Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Podeszłam do Kasa i wtuliłam się w niego. Zawsze tak robiliśmy, gdy któreś z nas było zranione. Jednak Kas najbardziej cierpiał chyba po rozstaniu z Debrą, tą fałszywą suką. Po tym rozstaniu zafarbował włosy, zmienił styl ubierania się i zamienił się w ekhm... "Bad boy'a".
- Nie przejmuj się tym frajerem.- Próbował mnie pocieszyć również obejmując mnie.
- Mhm...
               Postanowiliśmy spędzić resztę czasu nad morzem głównie we dwójkę, każdą inną osobę ignorowałam, no, prócz Lysandra i Leo. Lys też był dobrym przyjacielem Kasa, a Leo był bratem Lysa, więc tak czy inaczej nie mogłam ich ignorować. Olewałam nawet Alexego i Rozalię, którzy przy byle okazji próbowali się na mnie rzucić i gdzieś porwać. Doceniam ich dobre chęci, jednak nie są dla mnie aż tak bliscy. Gdy tylko zauważałam ich w swoim pobliżu, uczepiałam się Kasa, do którego oni nie mieli odwagi podejść. I dzięki Bogu. Chodziłam z Kasem, nie rzadko też zabieraliśmy "wiktoriańskich braci" ze sobą (lub jedynie Lysa, gdyż Leo przebywał też z Rozą) do lasu, na molo, na spacery po plaży wieczorami. Ogólnie, spędzaliśmy razem miło czas, rozmawiając, śmiejąc się, drocząc się ze sobą itd.
W końcu jednak minął ten czas i byliśmy zmuszeni wrócić do domu. Całą drogę powrotną przespałam, zaś gdy się obudziłam - nie wiem jakim cudem - byłam w swoim pokoju. Podniosłam się powoli do siadu, po czym spojrzałam za okno. Ulice oświetlały jedynie latarnie stojące przy chodnikach, prócz paru przejeżdżających samochodów - istna cisza. Już chciałam zejść z łóżka, gdy pod dłonią wyczułam coś twardego i jednocześnie ciepłego. Jak na komendę odwróciłam głowę w tę stronę by ujrzeć...
- Kastiel, Ty debilu.- W blasku księżyca dostrzegłam, jak ten się uśmiecha. Ręce miał skrzyżowane na karku i wpatrywał się we mnie tymi swoimi szarymi oczyma.
- Jakiś problem?
- A żebyś wiedział. Czemu leżysz ze mną w łóżku?
- Przespaliśmy się ze sobą.- Odpowiedział podnosząc się do pionu i przybliżając nieco. Za to ja tylko popatrzyłam na niego jak na ostatniego kretyna.
- A tak serio?
- Tak serio to usnęłaś w busie, przyniosłem Cię do domu i położyłem do łóżka a Ty się jeszcze czepiasz.- Ponownie położył się, co ja wykorzystałam i uderzyłam go poduszką w łeb.
- Ej! - Ignorując jego motanie się, usiadłam na nim i porozglądałam się po pokoju. Walizki i torby były w pokoju, mój telefon na biurku i Alexy gapiący się na nas, czyli wszystko w porzą... Chwila, co?
- Alexy?! - Krzyknęłam wystraszona prawie spadając z powrotem do tyłu na łóżko. Ten tylko się uśmiechnął szeroko.
- No, w końcu się obudziłaś! Spałaś czternaście godzin!
- Jak to możliwe? - Spytałam bardziej siebie samej niż chłopaków.
- Słuchaj, Des - jakim cudem Alexy znalazł się tuż obok mnie?! - ciocia jest w domu. Zdenerwowała się, gdy zobaczyła, że śpisz, bo chciała z Tobą porozmawiać.
- Ale to przecież nic nie szkodzi, rano z nią porozmawiam.- Zauważyłam jak Alexy z Kastielem wymienili porozumiewawcze spojrzenia.- Co jest?
- Wiesz, Twoja mama wyjeżdża na dłuższy okres.- Powiedział tym razem Kas.
- Kastiel! - Oburzył się niebieskowłosy.
- No czego? Po co ukrywać prawdę? Twoja mama wyjeżdża na około miesiąc, ponoć ma wrócić na rozpoczęcie roku szkolnego.- Wbiłam wzrok w podłogę. Niby to nic wielkiego, i tak jakiegoś super kontaktu z nią nigdy nie miałam, i przyzwyczaiłam się, że widzimy się dwa, trzy razy na tydzień. Poza tym, to tylko miesiąc.
- A wiesz co, Des?? Ciocia ma faceta!
- CO?! - Wstałam jak poparzona z Kasa (tak, cały czas siedziałam na nim) i spojrzałam niedowierzając na kuzyna.
- Noo...- zmieszał się widocznie, a ja lekko uspokoiłam - Ma faceta. Nazywa się Daniel Laven i jest przystooojnyyyyyy.- Mój dziecinny kuzyn zaczął skakać na łóżku, po czym dzięki małej pomocy wkurzonego Kasa wylądował na ziemi.- No i ten... Zamieszka z nami.- Jak na zawołanie Kas zerwał się z łóżka obejmując mnie od tyłu i tym samym unieruchamiając. Kastiel znał mnie już naprawdę długo, by wiedzieć, że nie cierpię, gdy moja matka spotyka się z kimś a już na pewno, gdy ten ktoś ma z nami ZAMIESZKAĆ. Co jej strzeliło do łba? Moja matka zawsze była naiwna, pewnie zna go z góra dwa tygodnie, i Ona chce GO zostawić z NAMI? Nie zgadzam się!
- Kas, puść mnie, rozwalę mu łeb!
- Tssk... Spokojnie! Uspokój się Des, do cholery! - Chwilę to trwało, zanim się uspokoiłam. Alexy cały czas przyglądał nam się przerażony, gdy z Kasem się szarpaliśmy. Gdy się uspokoiliśmy, pogadaliśmy o tym jeszcze chwilę, po czym Alexy poszedł spać do siebie, a my z Kasem pooglądaliśmy horrory.
  
         - Nie zgadzam się.- Odpowiedziałam matce niezwykle spokojnie.- TEN CZŁOWIEK nie zamieszka z nami. Nie ma takiej opcji.- Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej przyglądając się z niezadowoleniem mojej nieodpowiedzialnej matce pakującej manatki do taksówki.
- Ależ słonko. To jest Twój nowy tatuś i mój chłopak, zaopiekuje się Tobą podczas mojej nieobecności.- Litości, myślisz, że ile ja mam lat? Pięć?
- Potrafię sama o siebie zadbać.
- Nigdy nie mówiłam inaczej.
- Poza tym jeszcze jest Alexy, Armin i Kastiel! - Chwytaj się swojej ostatniej deski ratunku, Des!
- Nie wątpię. A co do Kastiela, to Daniel już Cię przypilnuje, byś nie robiła żadnych głupot z nim.
- To mój przyjaciel.
- Tak, tak, mówiłaś już.- Prychnęłam.
- Dobra, jedź już.- A ja wywalę Twojego kochasia za drzwi.
- Bądź grzeczna. Pa, skarbie! - Rzuciła wsiadając do taksówki. Stałam tak jeszcze chwilę przyglądając się odjeżdżającemu pojazdowi. Gdy zniknął mi z pola widzenia, zaczęłam wchodzić po schodach na najwyższe piętro. W drzwiach stał już ON. Wysoki, wysportowany facet, na oko dwadzieścia-pięć - trzydzieści lat, śmieszne. Co On robi z moją matką? Czarne, krótkie kosmyki włosów opadały mu na twarz, zaś zielone oczy wpatrywały się we mnie. Usta wykrzywił mu dziwny uśmiech, mogłabym powiedzieć, że sztuczny. Ubrany był w czarne dresy, jedną ręką przytrzymywał drzwi, zaś w drugiej trzymał kubek z kawą.
- Nawet się do mnie nie odzywaj.- Rzuciłam przechodząc pod jego pachą i kierując się w stronę pokoju.
- Zaraz zrobię śniadanie.- Usłyszałam za plecami jego niski głos, pełen fałszywej uprzejmości.
- Nie, dzięki! - Odkrzyknęłam wchodząc do swojego pokoju. Kas już był u siebie, Armin spał, zaś Alexy umówił się na "shopping" z Rozalią. Rozpakowałam swoje torby i walizkę, po czym wybrałam skórzane leginsy w kolorze czarnym z krzyżykami oraz nieco za dużą na mnie bluzkę, sięgającą połowy uda w czarno-białe, pionowe paski z napisem "you're wonderful" i skierowałam swoje kroki w stronę łazienki. Wyprostowałam włosy i zrobiłam z górnych ich pasm "kucyka", reszte zostawiając rozpuszczone. Założyłam swoje kapcie myszka miki i zeszłam na dół. Chcąc nie chcąc, musiałam coś zjeść.
- Ach, przyszłaś w końcu! - Usłyszałam ten sam, denerwujący głos dochodzący z kuchni.
To będzie ciężki miesiąc...

2 komentarze:

  1. Nic dodać nic ująć po prostu zajebisty rozdział. Przeczytałam w chyba 4 minuty. Dlaczego nie możesz albo pisać gorszych rozdziałów albo codziennie dodawać, co? Ja nie wytrzymam nawet dwóch dni. A jeśli chodzi o rozdział to jak powiedziałam prześwietny. Ten ,,ojczulek" naprawde świetnie się zapowiada. W nie których momentach zapominam o tym że Kas nie jest chłopakiem Des.
    Pozdro;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń