sobota, 21 listopada 2015

Rozdział II - Przygotowania na wyjazd.

- Oddzwonię potem. - Usłyszałam głos Kasa. Zaczęłam mocniej się trząść, po chwili upadłam na kolana i zaczęłam tępo patrzeć w podłogę.
- Des, nie panikuj.- Kastiel kucnął przy mnie łapiąc mnie za ramiona- To tylko chwilowe, słyszysz?! Zaraz znowu ruszymy, nic nam się nie stanie. Oddychaj.
- Kas... Boję się...- Spojrzałam w końcu mu w te jego szare oczy. Musiał zauważyć w moich strach, gdyż natychmiast mocno mnie przytulił. Powoli objęłam go ramionami i skryłam swą twarz w jego klatkę piersiową.
- Wiem, spokojnie. Jestem przy Tobie, nic Ci się nie stanie.- Ku mojemu zdziwieniu Kas zaczął mnie głaskać po głowie. Może i przyjaźniliśmy się od dobrych trzynaście lat, ale jak na niego to i tak był dziwny gest. Nie odezwałam się już ani słowem, nawet nie drgnęłam, dopóki winda nie ruszyła. Trwaliśmy w takiej pozycji dopóki winda nie zatrzymała się na ostatnim piętrze. Dzięki Bogu, że nikt nie wszedł do tego okropieństwa przez ten czas. Gdy tylko drzwi się otworzyły, wyzwalając się z objęć przyjaciela uciekłam na korytarz przywierając do ściany. Z zamkniętymi oczami próbowałam uspokoić oddech. Usłyszałam kroki za sobą.
- Już wszystko okej?
- T-tak... Dziękuję.- Odpowiedziałam nieco speszona odwracając się w stronę czerwonowłosego. Zauważyłam w jego oczach coś jakby... troskę? Westchnęłam cierpiętniczo. Wyjęłam z kieszeni torebki ten sam pęk kluczy.
- Wchodzisz do mnie?- Spytałam szukając odpowiedniego.
- Jasne.- Gdy tylko otworzyłam drzwi, ujrzałam przed sobą cały korytarz uwalony w ubraniach. Spojrzałam po całym tym burdelu morderczym wzrokiem. "Aaaaleeexyyyyyyy!!!" Pomyślałam. Weszłam do przedpokoju depcząc przy tym ubrania, tuż za mną był Kas, który zamknął za nami drzwi.
- Słuchaj, Kas. Możesz mi pomóc?
- W czym?
- W wyrzuceniu tych szmat przez okno.- posłałam mu niewinny uśmieszek lekko przymykając oczy, który na tą chwilę był dość... Nieodpowiedni.
- NIE!- Usłyszeliśmy wrzask pełen rozpaczy. Po chwili z jednego z pokoi wybiegł Alexy, popychając mnie przy okazji. Wylądowałam na szczęście na Kastielu. Gdybym wylądowała na podłodze, jego dni były by policzone.
Ignorując Kastiela, wręczyłam mu w ręce swoją torbę, po czym stanęłam przed wyłożonym na podłodze Alexym. Odchrząknęłam. Ten spojrzał na mnie podejrzanym wzrokiem, w rękach ściskał tyle ubrań, ile tylko się dało.
- Co Ty odwalasz?- Mój głos był całkowicie wyprany z emocji, oschły. Kuzyn otworzył szerzej oczy. Wiedział, co to znaczy.
- NIE! NIE ZABIERAJ MI MOICH SKARBÓW!
- Spytałam, co to ma być - założyłam ręce na klatkę piersiową.
- Bo wiesz, kuzyneczko... To wina Armina! Kazał mi wynosić się z pokoju i wyrzucił moje ubrania! - Wyglądał, jakby miał się popłakać. Usłyszałam cichy chichot za plecami, zapewne Kastiela.
- Dobra, zbieraj to po sobie. Masz dwie minuty i ma tu tego nie być, albo wywalę za okno. No chyba, że wolisz pocięcie Twoich SKARBÓW - specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo. Kastiel już trzymał nożyczki w drugiej ręce i się nimi bawił. Alexy pisnął. Po czym w błyskawicznym tempie zaczął zbierać swoje ciuchy z podłogi. Skierowałam się z przyjacielem do mojego pokoju, po czym zamknęłam drzwi i włączyłam laptopa. Kas za ten czas włączył muzykę, zespół "Winged Skull", jego ulubiony. Mój pokój był średnich rozmiariów, meble i sprzęty elektroniczne były w kolorze czarnym. Ściany w kolorze szarym, zaś podłogę pokrywały brązowe panele. Na środku pokoju leżał okrągły, puszysty dywan w kolorze morskim. Łóżko posiadałam dwuosobowe, stało pod jedną ze ścian, narzuta i pościel w kolorze bordowym. Obok łóżka stało biurko, na nim laptop, lamka, parę świeczek, zeszytów, moja torebka, którą wcześniej chłopak tu położył i inne pierdoły. Naprzeciwko łóżka, na ścianie wisiała plazma, pod nią była niewielka półka na PSP. Na drugim końcu pokoju stała trzydrzwiowa szafa, dwie mniejsze szafki i parę półek na książki, mangi, gry itp. Na ścianach poprzyklejane były różne plakaty i porozwieszane moje zdjęcia z czasów dzieciństwa z obydwoma rodzicami, kuzynami i Kastielem. Jedno zdjęcie, na którym byłam ja z Kastielem było oprawione w ramkę i postawione na biurku. Mieliśmy wtedy siedem lat, oboje się uśmiechaliśmy i trzymaliśmy za ręce. Jestem dość sentymentalna, więc wspomnienia wywołują u mnie coś na wzór smutku. Kas ściągnął swoją skórzaną kurtkę, po czym rzucił się na łóżko. Ach, nawet, gdy mieliśmy ubrać się na galowo, ten musiał ubrać tą kurtkę. Westchnął wyraźnie odprężony. Zapaliłam zapachową świecę, gdy nagle rozległ się dzwonek telefonu Kastiela. Wyraźnie podirytowany (żeby nie mówić wkurwiony) odebrał telefon.
- Czego?!- Patrzyłam na niego w spokoju próbując usłyszeć, któż to zadzwonił. Na próżno.- Ach, to tylko Ty... Nie, nic to nie znaczyło. Nie, nie wiemy jeszcze, musimy się zgadać zresztą. No jak to kto? Ja i moja kochanka. Właśnie z nią siedzę - Po tych słowach spojrzał na mnie wyzywająco i zaczął się śmiać do telefonu. Jednak ja, całkowicie go ignorując, zalogowałam się na skype'a sprawdzić, czy reszta weszła. Planowałam pogadać o tym z każdym na skypie, nie chciałam narażać się na spotkanie z Rozalią.
- Daj spokój, tylko żartowałem - Ponownie usłyszałam głos chłopaka. - Tak naprawdę to moja przyjaciółka. Zamierzamy z resztą obgadać szczegóły wyjazdu - zapisałam na jednej, kwadratowej kartce "Zamknij się, chcę zadzwonić" i podstawiłam ją pod nos zdziwionemu chłopakowi
- Słuchaj, śliczna. Później do Ciebie oddzwonię, albo nie. Wpadnij do mnie za jakieś dwie godziny - Uśmiechnął się w ten swój zboczony sposób, a ja zgniotłam kartkę po czym wyrzuciłam ją do kosza stojącego obok biurka. Utworzyłam konferencję na skypie z Natanielem i Lysandrem. Lysander mieszkał razem z Leo, a gdzie Leo, tam i Rozalia. Ze mną był Kastiel, więc byliśmy wszyscy razem, no, prócz dziewczyny Kasa.
- Hej Desi!- Odezwał się pierwszy Nat, a Kastiel prychnął.- Czy Ty właśnie prychnęłaś?- Cała nasza trójka włączyła swoje kamery.
- Nie, nie ja... - Zanim zdążyłam dokończyć, za mną stanął Kas.
- No witam blondasku.
- ...co ON u Ciebie robi?
- Wpadłem na ostry num...
- Zamknij się, kretynie - Przerwałam mu w idealnym momencie (dop. Autora- no, nie ma co, lepszego już nie było by)- Mieszkamy tuż obok siebie, więc to normalne, że przyszedł ze mną.
- Zgadzam się, wybacz Natanielu, ale Twoja zazdrość jest nieuzasadniona. A poza tym, to Witam Was wszystkich.- Odezwał się w końcu Lys.
- Hej - również się przywitałam.
- Siema Lys - odpowiedział Kas.
- Tak, cześć.
- Jest ze mną Leo i Rozalia, a więc możemy rozpocząć głosowanie.- Oznajmił nam Lysander.
- Dobrze, ja głosuję na wyjazd w góry!- Powiedziałam z nadzieją, że wygram głosowanie. Niestety, prócz Nataniela i Lysa, którzy mnie poparli, reszta była za plażą. Kastiel dodał, iż Emily też zagłosowała na plażę. Uderzyłam lekko głową o biurko w geście zrezygnowania.
- Nie przejmuj się, Destiny. W następnym roku my wygramy - Próbował mnie pocieszyć Lys.
- Hahahahah, CHCIAŁ BYŚ - Zaczął się śmiać czerwonowłosy. Uderzyłam go łokciem w żebra.- EJ!
- W każdym razie, kiedy jedziemy?- Spytałam reszty ignorując chłopaka obok.
- Proponowałbym...- zaczął białowłosy, gdy nagle gwałtownie przed jego kamerką stanęła Rozalia.
- JUTRO!
"Biedny Lys"  pomyślałam. W tle usłyszeliśmy głos Leo.
- Bracie, żyjesz?
- Tak, tak. Nic mi nie jest...- Rozalia szeroko się uśmiechnęła, zaś Nat z Kasem zaczęli się śmiać.
        Przegadaliśmy jeszcze chwilę, po czym każdy zajął czym innym. Nataniel jeszcze dopowiedział, że zadzwoni do mnie prywatnie. Kastiel zanim wyszedł z mieszkania rzucił mi ciche "do jutra". Przegadałam z Natanielem parę godzin, gdy uświadomiłam sobie, że nic dziś nie jadłam. Przeprosiłam go na chwilę, po czym skierowałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki gotową kanapkę, zapewne któregoś z kuzynów. Wzięłam małą butelkę wody i skierowałam do pokoju. Zjadłam posiłek, porozmawiałam jeszcze chwilę i gdy na zegarze pojawiła się godzina dwudziesta druga, postanowiłam się spakować. Ustaliliśmy, że na plażę jedziemy na dwa tygodnie. A właściwie to wynajmiemy tam domki, po parę osób w jednym.  Oczywiście na sam koniec dowiedziałam się, że przyjadą też Iris, Violetta i Kim oraz Kentin, mój dawny dobry przyjaciel oraz moi kuzyni... A miało nie być nas za dużo! Cholera by to...
     Spakowałam do walizki, plecaka i torby kilka krótkich spodenek, bluzek na ramiączkach, bluz, trzy pary bikini (tak, wiem), klapki, buty na obcasach i koturny. Oczywiście też bieliznę, ręcznik i szczoteczkę do zębów. Ładowarkę do telefonu, suszarkę i prostownicę też spakowałam oraz trochę kosmetyków a także innych ubrań.
Popisałam chwilę z Natanielem i zanęłam.

       Gdy obudziłam się, od razu sprawdziłam godzinę w telefonie, szósta pięćdziesiąt sześć. Czas wstawać! Punktualnie o ósmej wszyscy mieliśmy się spotkać na przystanku. Wylęgłam się z łóżka, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej crop top czarną z napisem "Warning! I'll bite", czarne, skórzane leginsy z koronką, wiązane i botki czarne na dużym obcasie, zapinane. Dodawały mi one cm, gdyż miałam jedynie marne 166cm wzrostu i były ładne. Można pomyśleć, że to szaleństwo wychodzić tak "ciasno" ubrana w lato i to w takim kolorze, ale mi to nie przeszkadzało. Nie było mi w tym gorąco, więc żaden problem. Poszłam do łazienki przebrać się, uczesałam swoje czarne włosy w wysokiego kitka, umalowałam oczy i założyłam soczewki, gdyż z "natury" miałam oczy w kolorze lawendowym, który nie mam pojęcia, po kim odziedziczyłam, ale ukrywam swój kolor oczu przed każdym. Jedynie rodzina jest "wtajemniczona" i Melody. Przebrałam się, schowałam telefon do tylnej kieszeni leginsów i wyszłam z łazienki. Alexy krzątał się po kuchni, Armin zaś dopiero co wyszedł ze swojego pokoju. Rzucając mi krótkie "cześć", skierował się w stronę łazuenki. Pogadałam chwilę z Alexym, poczekaliśmy na Armina i wyszliśmy z mieszkania, zabierając ze sobą walizki, klucze do mieszkania oraz oczywiście pieniądze. Była godzina 7:49. Pomyślałam, że Kas już poszedł, ale postaniwiłam jeszcze zapukać. Nikt nie odpowiedział, a więc skierowaliśmy się do windy. Jednak... ze względu na wczorajszy incydent, podałam bliźniakom swoją walizkę i plecak, weszli razem do windy zabierając ze sobą nasze rzeczy i zaczęli zjeżdżać. Ja z torebką przewieszoną przez ramię skierowałam się w stronę schodów. Chwilę zeszło mi zejście na dół, kuzyni podaki mi moje rzeczy, po czym wyszliśmy z bloku kierując się w ustalone miejsce. Wszyscy złożyliśmy się aby wynająć autobus tylko dla naszej trzynastki i naszych toreb i walizek.
         Gdy byliśmy na miejscu, zauważyłam Kastiela obejmującego jakąś małolatę, Ona uwiesiła się na nim. Wyglądała... Dziwkarsko. Mini spódniczka, bluzeczka na ramiączkach z dekoltem, odsłaniająca pępek, tapeta na twarzy i wysokie obcasy. Zemdliło mnie. Zaraz przeniosłam wzrok na Nataniela, machającego do mnie. Podbiegłam szybko, zarzuciłam mu ręce na szyję, ten mnie objął po czym pocałował w usta.
- Pięknie wyglądasz - Wyszeptał uśmiechając się uwodzicielsko.
- Dziękuję, Ty też niczego sobie - Zaśmiałam się. Chłopak był ubrany jedynie w białą bluzę, rozpiętą, przez co miał nagi tors, swoją drogą nieźle umięśniony. Zdawałam sobie sprawę, że mój chłopak miał mięśnie, jednak to pierwszy raz, gdy widziałam jego tors. Niżej miał krótkie spodenki koloru jasnożółtego w jakieś wzorki i klapki.
Wsiedliśmy wszyscy do autokaru, ja z Natanielem, na przedostatnich siedzeniach, za mną Kastiel, obok niego (za Natem) Emily. Na początku siedziały dziewczyny z chłopakami, trochę dalej Leo z Rozalią. Mieliśmy blisko plażę, jednak zdecydowaliśmy się jechać na inną, podróż w jedną stronę miała trwać razem sześć godzin.
Ruszyliśmy. Dziewczyny z chłopakami rozmawiały między sobą, skutecznie zagłuszając wszystko inne. Wtuliłam się w ramię Nata, ten się tylko uśmiechnął i położył swoją głowę na mojej.
        Jakieś trzy godziny później, zauważyłam, że Nat śpi, zaś autokar się zatrzymuje przed jednym, małym sklepikiem. Kierowca poinformował nas, że możemy wyjść, rozprostować kości i mamy na to dziesięć minut. Poczułam lekkie kopnięcie z tyłu w mój fotel. Odwróciłam się z zamiarem opierdolenia Kasa, gdy ten położył mi palec na ustach
- Chodź ze mną na chwilę - Uśmiechnął się chytrze. Zauważyłam, że jego dziewczyna śpi. Wstał z siedzenia, po czym bezszelestnie pociągnął mnie za sobą. O dziwo, nie obudziliśmy śpiącej dwójki.

3 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie. Nie mogę doczekać się ciągu dalszego :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i cierpliwości w dalszym pisaniu :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo~ ^^ To mój pierwszy blog, który postanowiłam "pokazać światu", dlatego bardzo się cieszę, że komuś się podoba \(^^)/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No! Powiem Ci, że rzadko zdarza mi się tak czymś zainteresować :D Ogólnie to też nie jestem zbyt dobra w pisaniu komentarzy, ale wiem jak one motywują do działań, a w Twoim przypadku tak bardzo chciała ciąg dalszy. :3 I wgl nie odczułam, że to Twój pierwszy. Jesteś za dobra w pisaniu. Zazdroszczę talentu :)

      A teraz uciekam czytać kolejny fragment! :D

      Usuń