- Kastiel!- Zawołałam przyjaciela widząc, jak ten przechodzi przez bramę szkolną. - Tutaj!- chłopak zobaczywszy mnie uśmiechnął się lekko i trzymając ręce w kieszeniach spodni podszedł do mnie.
- No co tam, mała?- podszedł do mnie po czym ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę sali gimnastycznej, na której odbywał się apel na zakończenie roku szkolnego.
- Nadal nie znudził Ci się ten tekst?
- Nadal nie znudził Ci się Natanielek?- spojrzałam na chłopaka zdziwiona, iż poruszył ten temat akurat teraz. Powiodłam wzrokiem za jego spojrzeniem dostrzegając dyrektorkę wraz z Natanielem przed wejściem. Rozmawiali o czymś, zapewne o wystąpieniu chłopaka. Jako główny gospodarz szkoły, miał w obowiązkach występy na apelach itd. Szturchnęłam lekko czerwonowłosego przyjaciela w ramię.
- Nie zaczynaj, Kassi.- w odpowiedzi chłopak tylko prychnął. Zauważyłam, że Nataniel skończył rozmawiać z dyrektorką, która zwróciła swe kroki w stronę wejścia na salę, zaś blondyn poczekał na nas, a właściwie to na mnie. Spojrzał na chłopaka obok mnie przenikliwie po czym zadał pytanie.
- Des, czemu znowu jesteś razem z NIM?- zanim zdążyłam odpowiedzieć, ubiegł mnie Kastiel.
- Bo może tak chce, hę?! Des może spotykać się z kim chce i Tobie, Natusiu nic do tego.
- Nie pytałem się CIEBIE.
- Hej, chłopaki, uspokójcie się. Nataniel to mój chłopak- zwróciłam się do Kastiela- A Kas to mój przyjaciel - tym razem wypowiedziałam te słowa do blondyna- a więc to normalne, że spędzam czas z Wami obydwoma. Rozumiem, że nie przepadacie za sobą - usłyszałam prychnięcie, jednak postanowiłam to zignorować- ale moglibyście chociaż akceptować siebie nawzajem. - nastała krótka cisza, którą po chwili przerwał Nat.
- Ech, dobrze. Spróbuję, ale tylko ze względu na Ciebie - powiedział przecierając oczy dwoma palcami.
- Jej! A Ty, Kas?- odwróciłam się w stronę chłopaka i zrobiłam minę jak to ja zwykłam nazywać "porzuconego szczeniaczka".
- ... Ojjj no dobra...- wydusił w końcu a ja uśmiechnęłam się zwycięsko. Poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę, jak się okazało, był to Nataniel.
- Musimy już iść, za chwilę się zacznie a ja muszę wejść jeszcze na scenę. - zdążyłam złapać jeszcze Kasa za dłoń, który bez żadnych protestów dał się poprowadzić. Za to mnie prowadził Nataniel, puścił mnie dopiero w środku. Pocałował mnie w policzek po czym obrzucając Kastiela nienawistnym spojrzeniem udał się w stronę sceny.
- Chodź, dołączymy do Melody i Lysandra. - zaproponowałam ciągnąc chłopaka w stronę przednich siedzień. Zauważywszy moją przyjaćiółkę i Lysandra, usiadłam obok Melody, zaś Kastiel obok mnie.
- Jak miło, że nam zajęliście siedzenia- powiedziałam obojętnie gdyż wiedziałam, że dwa miejsca między nimi były wolne tylko dlatego, iż ci nie dogadywali się jakoś szczególnie dobrze. Aczkolwiek złego kontaktu też nie mieli. Nazwałabym to inaczej - brak kontaktu. Rozmawiali ze sobą tylko o szkole, i czasami pytali się nawzajem o miejsce pobytu moje lub Kastiela, nic poza tym.
Melody tylko obrzuciła mnie tym swoim spojrzeniem "nic nie mów". Zarzuciłam nogę na nogę i oparłam się o krzesło.
W połowie apelu, gdy właśnie Nataniel miał zacząć swoją przemowę, Kas mnie zaczepił.
- Co Ty na to, by wyjechać gdzieś razem na wakacje?- szepnął mi do ucha.
- Ale gdzie?- też szepnęłam.
- Nie wiem, gdzie chcesz. Może na plażę lub w góry.
- Okej, ile nas będzie?
- Na pewno Emily, ...- już na samym początku mu przerwałam.
- Kto to Emily?
- Moja nowa laska.- posłał mi zadziorny uśmiech na co ja wywróciłam oczami.
- Kolejna do kolekcji.
- Przesadzasz.
- Wcale nie, ale dobra, kontynuuj. Lys też jedzie, prawda?
- No.
- Nawet go nie spytałeś, co?
- Nieprawda. Wczoraj już rozmawialiśmy o tym, uparł się, aby Rozalia ze swoim chłopakiem też pojechali.
- A, okej. Melody też jedzie.
- Gdzie Melody jedzie?- usłyszałam jej głos tuż przy moim uchu, aż podskoczyłam.
- Z nami na wakacje na plażę lub w góry.- dziewczyna znarszczyła brwi po czym z westchnięciem odpowiedziała.
- Nie mogę, już mam plany, razem z rodziną jedziemy do Hiszpanii.- We trójkę, bo nawet Lysander zainteresował się rozmową spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem.
- Nie patrz tak na mnie, Des. Przecież wiesz, że nie mogę zmienić planów, już jutro jedziemy. Prychnęłam, jedynie na nią nie działał ten chwyt (czyt. "Porzucony szczeniaczek").
- Na ile?
- Miesiąc. - Westchnęłam podirytowana.
- Wybacz, - skierowała swe słowa tylko do mnie, ignorując dwóch chłopaków przysłuchujących i przyglądających nam się- ale muszę iść już na scenę. Jestem zaraz po Natanielu.- No tak, w końcu Melody była zastępcą głównego gospodarza.
- Okej, powodzenia.- Rzuciłam niezbyt szczęśliwa. W takim razie będę sama z chłopakami i tymi dwoma nieznośnymi dziewuchami... Za jakie grzechy?
- Dzięki.- odpowiedziała zabierając ze sobą jakąś teczkę.
- W każdym razie -odwróciłam się w stronę chłopaków- Nataniel też jedzie. Potem przedyskutujemy razem, dokąd jedziemy, stoi?
- Stoi.- odpowiedział Lysander lekko się uśmiechając.
- Eh, stoi.- tym razem odpowiedział Kas.
Gdy apel się skończył, wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia. Dzięki mojej zwinności, którą swoją drogą rzadko się szczyciłam, wyszłam z sali całkowicie zapominając o reszcie towarzyszy. Zauważyłam jak Nataniel wyszedł tylnym wyjściem, szybko podbiegłam do niego rzucając mu się na plecy i tym samym przytulając.
- C-co...
- Świetnie Ci poszło- wyszeptałam mu do ucha uśmiechając się szeroko.
- Ah, to Ty. Dzięki.- odpowiedział po czym złapał mnie za obie nogi i zaczął iść, zacisnęłam mocniej ramiona wokoło jego szyi aby nie spaść.
- N-nat... Puść mnie, ja mam spódniczkę...- wymamrotałam czując, jak się czerwienię. Mój chłopak tylko delikatnie się zaśmiał po czym opuścił powoli moje nogi na ziemię. Ja również go puściłam.
- Wybacz- odpowiedział wciąż uśmiechając się.
- Słuchaj, gadałam ze znajomymi, postanowiliśmy wyjechać gdzieś razem. Będzie Lysander, Ja, Kastiel i jego dziewczyna, Rozalia, Leo ale Rozalia zapewne też kogoś przyprowadzi. Jedziesz z nami, prawda?
- Eh, najwyraźniej nie mam wyboru, chociaż nie marzą mi się wakacje z tym idiotą.
- Przestań, proszę...
- Przepraszam. A tak w ogóle to dokąd jedziemy?
- Jeszcze nie wiadomo. Na plażę albo w góry. Chcemy zagłosować.
- Okej. W każdym razie, wybacz, ale muszę teraz szybko wrócić do domu i poinformować rodziców o wyjeździe. Zadzwonię później.
- Oki.- Chłopak na pożegnanie objął mnie i pocałował w usta, odwzajemniłam pieszczotę.
- Do później.- Mrugnął do mnie i niechętnie skierował się w stronę swojego samochodu.
Usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się jak na zawołanie by ujrzeć czerwonowłosego.
- Możemy wreszcie iść?
- Tak.- Uśmiechnęłam się delikatnie. Kastiel był również moim sąsiadem, mieszkaliśmy w tym samym sześciopiętrowym bloku, na najwyższym piętrze. Ja na lewo, On na prawo. Mieszkał sam, jego rodzice pracowali "w chmurach" jak to ja zwykłam nazywać. Jego ojciec był pilotem, zaś matka stewardessą, zatem praktycznie nigdy nie było ich w domu. Często nawet święta spędzał "sam"... No dobra, zapraszałam go do siebie. Ja zaś mieszkałam z matką, która jednak często wyjeżdżała. W domu była maks. 3 razy w tygodniu. Jednak mieszkałam z dwoma kuzynami, którzy uczęszczali do tej samej szkoły co ja - Alexy i Armin. Ten pierwszy zafarbował włosy na niebiesko i nosi różowe soczewki, by odróżniać się od brata. Drugi ma czarne włosy, niebieskie oczy i nie oszukujmy się, jest nerdem.
- EJ! Słyszałem to!
- Jakże mi przykro. Spadaj Armin, nie wtrącaj się w moją opowieść.
- Pff...
Co to ja mówiłam? Ah tak, właśnie znaleźliśmy się przed naszym celem. Całą drogę Kasowi dzwonił telefon. W końcu nie wytrzymałam i zastąpiłam mu drogę.
- Może byś tak odebrał w końcu?- Założyłam ręce na klatkę piersiową.
- Po co?- Spytał obojętnie wyciągając papierosa i zapalniczkę z kieszeni, po czym odpalił papierosa a zapalniczkę z powrotem schował.
- No jak to "po co"? Może to coś ważnego? Nie przestaje dzwonić odkąd wyszliśmy ze szkoły.- Kas spojrzał na mnie z politowaniem po czym wyciągnął telefon podając mi go. Spojrzałam na wyświetlacz, najwyraźniej Kas nie musiał patrzeć, by wiedzieć.
- ... mogę?- Spytałam po chwili.
- Nie.
- Czemu?
- Chcę się nią trochę pobawić jeszcze. Jak na 15-latkę jest zajebista w łóżku.- Posłał mi zadziorny uśmieszek wypuszczając dym z płuc.
- Obrzydliwe. Łap.- Rzuciłam do niego telefon. Tak często to robiliśmy, że nie bałam się, iż mogę przypadkowo go zniszczyć. Kastiel za każdym razem łapał.
- Oj tam od razu obrzydliwe.- Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam wściekły głos jakiejś dziewczyny. Spojrzałam na niego, nadal uśmiechał się w ten sposób. Czyli odebrał w końcu. Westchnęłam cicho szukając kluczy w swojej torebce do klatki schodowej.
- W szkole byłem, jak miałem niby odebrać?- chciałam wybrać schody, jednak poczułam szarpnięcie za torbę, spojrzałam zaskoczona do tyłu. Kastiel kiwnął lekko głową w stronę windy. Spojrzałam na niego błagalnie kręcąc głową na znak, że nie chcę. Ten tylko poszerzył uśmiech po czym złapał mnie za rękę prowadząc w stronę windy. Wepchnął mnie pierwszą, potem sam wszedł do środka i wcisnął guzik. Poczułam, jak się spinam i zaczynam trząść. Windy nie są dla mnie, panicznie się ich boję, spadniemy. NA PEWNO spadniemy, albo winda się zatnie. Zawsze miewam takie myśli gdy wchodzę do windy (wbrew sobie). Kas nadal rozmawiał z dziewczyną przez telefon.
- Organizujemy wspólne wakacje, na plaży lub w góry, chociaż ja tam bym wolał ujrzeć Cię w bikini.- Pff, nawet nie spytał jej się, czy chce. Chociaż akurat to mnie nie interesuje najbardziej, a raczej to, że jesteśmy dopiero na drugim piętrze...
- Tak? ... Och, naprawdę?- zawzięcie o czymś rozmawiali. Gdy nagle TO się stało.
Winda się zacięła...
sobota, 21 listopada 2015
Rozdział I - Planowanie wakacji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz