sobota, 28 listopada 2015

LBA

Witam~!


Dostałam moją pierwszą nominację do LBA od Marumi z Otulona uczuciem Słodkiego Flirtu. Dodam jeszcze tylko, iż prócz opowiadań Marumi nie czytam żadnych innych, więc też nie mam kogo nominować, mam nadzieję, że to nie problem :_:
Przejdźmy do odpowiedzi.
1. Co lubisz robić w zimne dni?
Hmm... Ujmę to tak, ja ogólnie lubię zimne dni, łatwiej znoszę mróz, dlatego nie robię w takie dni nic specjalnego, odbiegającego od normy. Aczkolwiek jeśli już naprawdę jest mi zimno (np. Przez otwarte okno - tak, otwieram okno codziennie, nie zważając na pogodę), opatulam się w koc, zaparzam sobie herbatkę i siadam przed laptopa ^^ (uzależniona od internetu).
2. Co byś chciała dostać od swego najlepszego przyjaciela?
Szczerze, chyba cokolwiek by to nie było, ucieszyłabym się. Nie mam jakoś takiego "wymarzonego prezentu", który chciałabym dostać od przyjaciela.
3. Twoje ulubione słodycze?
Każde, prócz kruchych ciastek i bez dodatku likru. Dla mnie likier jest za słodki, natomiast kruche ciastka ("suche") są jakieś takie... Zwyczajne. ʘ‿ʘ
4. Czy lubisz bajki Disneya? Jeśli tak, to jakie?
Można powiedzieć, że wychowałam się na takich bajkach ^^ Dla mnie "Mustang" zawsze był i zawsze będzie na pierwszym miejscu, zaraz po nim stawiam "Króla Lwa" a na trzecim miejscu "Piękna i Bestia".

5. Jakimi wartościami starasz się kierować w swoim życiu?
Zapewne to nic nowego, jednak ja staram się być szczera wobec każdej bliskiej mi osoby, jednak ostatnimi czasy mi to troszkę nie wychodzi. Staram się również być miła dla ludzi, którzy (według mojej chorej głowy) na to zasługują. Staram się też być zawsze spokojna i opanowana, zachować trzeźwy umysł oraz szanować każdego. Równie ważna dla mnie jest miłość, przyjaźń i rodzina.
6. Trzy Twoje ulubione piosenki?
Hmm... Anna Blue - Silent Scream, We Are The Fallen - Bury Me Alive, Hyuna - Run&Run. :_:
7. Z jakimi dodatkami lubisz pizzę?
Szczerze, mi tam obojętnie xD Nie lubię tylko Oliwek, papryki i pepperoni.
8. Jaka jest Twoja ulubiona książka? Za co ją lubisz?
Ekhm... Otóż będę szczera, nie czytam książek. Kiedyś czytałam jakieś romanse, jednak nie pamiętam tutułów. XD

9. Kto jest Twą inspiracją/autorytetem?
Na pewno moja mama, mimo tego, że często nie zgadzam się z nią, to ją podziwiam i chciałabym, aby kiedyś mogła powiedzieć "jestem z Ciebie dumna".

10. Co myślisz o plastykach/muzykach?
Hmm, że mają talent? xD Ja nie mam talentu (no chyba, że do sprowadzania problemów), albo jeszcze go nie odkryłam. W każdym razie, poza tym, nic o nich nie myślę (͡° ͜ʖ ͡°)

11. Czego się obawiasz?
Ohoho, dobre pytanie. Wszystkiego. Śmierci bliskich mi osób, pozostania całkowicie samej, stracenia przyjaciół, przyszłości, teraźniejszości, szkoły, zdrady, ludzi, siebie itd...
Tak więc to koniec~! Jeszcze raz dziękuję za nominację, naprawdę mi miło, że ktoś o mnie pomyślał i do zobaczenia w rozdziale VII! (^o^)/

czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział VI - Niespodzianka.

- Haha, śmieszna jesteś! Już mi się podobasz.- Odpowiedział roześmiany blondyn.
- To fantastycznie, dzięki za ratunek i w ogóle, ale muszę już iść.- Zaczęłam kierować się w stronę naszego domku, gdy obcy do mnie podbiegł.
- Ej, ale nie uciekaj mi. Gdzie Ci tak śpieszno?
- Nie interesuj się, bo dostaniesz kociej mordy.
- Och, zabolało. Nie bądź taka niemiła.- Zauważyłam błysk w jego oku, po czym się uśmiechnął.
- O, wybacz. Taka moja natura.- Również się uśmiechnęłam, jednak nie był to szczery uśmiech, czego chyba mój namolny towarzysz nie załapał.
- Dokąd się wybierasz?
- Że tak to ujmę, nie Twój biznes. Serio, daruj sobie i po prostu mnie zostaw.
- Niby dlacze...- Nie zdążył dokończyć, gdyż usłyszeliśmy wrzaski pewnych dwóch kretynów. Nataniela i Kasa.
- Weź spierdalaj, póki Ci nie zajebie! Aż tak nie przejmujesz się losem swoich zębów?! Ona do Ciebie NIE. WRÓCI. FRAJERZE! - Stanęłam jak wryta a na moje usta wkradł się lekki uśmieszek, który oznaczał dokładnie "co tu się do chuja dzieje?".
- To Twoi znajomi? - Spytał wciąż stojący obok mnie blondyn z taką samą miną jak ja.
- Powiedzmy...- Burknęłam pod nosem po czym skierowałam się w stronę dwóch dużych dzieci, chłopaków próbujących ich rozdzielić i piszczących dziewczyn. Gdy w końcu czerwonowłosy mnie zauważył, na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, który po chwili, zauważywszy nieznajomego za mną, znowu zamienił się w zdenerwowanie.
- A co to znowu za laluś? - Ku mojemu zdziwieniu, spytał nad wyraz spokojnie.
- Nie wiem, przypałętał się tu za mną.- Odparłam obojętnie, po czym podeszłam do Kasa sprawdzając, jak mocno oberwał. Już nie raz podczas ich kłótni oboje obrywali dość mocno. Teraz jednak tylko zauważyłam rozciętą dolną wargę i siniaka pod okiem.
- Des, ja...- Usłyszałam głos blondyna za plecami czerwonowłosego, który tylko mocniej zacisnął pięści i spojrzał mi w oczy jakby chcąc wyczytać z nich, co zaraz zrobię. Uśmiechnęłam się do niego lekko na znak, że jest okej, i żeby się trochę uspokoił, po czym wyminęłam go, by stanąć twarzą w twarz ze złotookim. Spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem i założyłam ręce na klatkę piersiową. Ten tylko westchnął i po chwili stanowczym głosem powiedział.
- Wybacz mi.
- Nie.
- Proszę...
- Wiesz co, to nie czas ani miejsce by o tym rozmawiać. Poza tym, nie będę przy wszystkich o tym z Tobą dyskutować.- Dopiero teraz zauważyłam, że miał znacznie więcej zadrapań i siniaków od Kastiela nie tylko na twarzy. - Przyjdź za pięć minut do domku mojego i Kasa.
- Okej... Czekaj, co?!- Ja pierdolę. Zapomniałam, że Nataniel nie wiedział nic o tym, że mieszkamy w jednym domku.
- Jakiś problem?
- Żaden...
- ...To dobrze.- Odpowiedziałam po czym ignorując każdego skierowałam się do domku. Ściągnęłam rajstopy i całą resztę, założyłam zwykłe, czarne leginsy i jedwabną, czarną koszulę z długimi rękawami, które podwinęłam sobie do łokci. Tak, miałam dużo takich koszuli, gdyż naprawdę je lubiłam. Założyłam jeszcze czarne japonki, gdy bez słowa do pokoju wszedł Nataniel.
- Mógłbyś chociaż zapukać.
- No wybacz, że zapomniałem o tak ważnej czynności, zważając na okoliczności tego spotkania.
- Pff...- Usiadłam na swoim łóżku pod ścianą, o którą się oparłam, a chłopak bez słowa podszedł do mnie by również usiąść.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Nie rozśmieszaj mnie, dobrze wiesz czemu. Zacząłbyś wymyślać jakieś bzdury, że zdradzam Cię z Kasem, podczas gdy to Ty mnie zdradziłeś.
- Des, to naprawdę nie tak. Wiesz o tym. To było zwykłe NIEPOROZUMIENIE.
- Nieporozumienie, tak? Nasz cały związek to jedno, wielkie NIEPOROZUMIENIE.
- Przestań! Nawet tak nie mów! Dobrze wiesz, że Cię kocham i nie byłbym w stanie Cię zdradzić. To Iris się na mnie rzuciła i...
- Hahaha, ja jebię! Ile masz takich tekstów?
- Des... Proszę Cię, uwierz mi.
- Wyjdź stąd.- Odpowiedziałam oschle wstając z łóżka, podchodząc do drzwi i otwierając je. Przed nimi stał Kastiel. Czemu mnie to nie dziwi? Nie mógł, po prostu nie mógł się powstrzymać od przysłuchiwania się.
- Jaśnie Pan sam wyjdzie, czy mam mu pomóc? - Wszedł do środka z zaciśniętymi pięściami.
- Nie skończyliśmy jeszcze.
- Owszem, skończyliśmy.- Odpowiedziałam szybko. - Wyjdź.
Po tych słowach blondyn jakby chwilę się zawachał, jednak wstał i wymijając Kasa z niezadowoloną miną wyszedł za drzwi.
- Proszę Des, przemyśl to.
- Żegnam.- Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Podeszłam do Kasa i wtuliłam się w niego. Zawsze tak robiliśmy, gdy któreś z nas było zranione. Jednak Kas najbardziej cierpiał chyba po rozstaniu z Debrą, tą fałszywą suką. Po tym rozstaniu zafarbował włosy, zmienił styl ubierania się i zamienił się w ekhm... "Bad boy'a".
- Nie przejmuj się tym frajerem.- Próbował mnie pocieszyć również obejmując mnie.
- Mhm...
               Postanowiliśmy spędzić resztę czasu nad morzem głównie we dwójkę, każdą inną osobę ignorowałam, no, prócz Lysandra i Leo. Lys też był dobrym przyjacielem Kasa, a Leo był bratem Lysa, więc tak czy inaczej nie mogłam ich ignorować. Olewałam nawet Alexego i Rozalię, którzy przy byle okazji próbowali się na mnie rzucić i gdzieś porwać. Doceniam ich dobre chęci, jednak nie są dla mnie aż tak bliscy. Gdy tylko zauważałam ich w swoim pobliżu, uczepiałam się Kasa, do którego oni nie mieli odwagi podejść. I dzięki Bogu. Chodziłam z Kasem, nie rzadko też zabieraliśmy "wiktoriańskich braci" ze sobą (lub jedynie Lysa, gdyż Leo przebywał też z Rozą) do lasu, na molo, na spacery po plaży wieczorami. Ogólnie, spędzaliśmy razem miło czas, rozmawiając, śmiejąc się, drocząc się ze sobą itd.
W końcu jednak minął ten czas i byliśmy zmuszeni wrócić do domu. Całą drogę powrotną przespałam, zaś gdy się obudziłam - nie wiem jakim cudem - byłam w swoim pokoju. Podniosłam się powoli do siadu, po czym spojrzałam za okno. Ulice oświetlały jedynie latarnie stojące przy chodnikach, prócz paru przejeżdżających samochodów - istna cisza. Już chciałam zejść z łóżka, gdy pod dłonią wyczułam coś twardego i jednocześnie ciepłego. Jak na komendę odwróciłam głowę w tę stronę by ujrzeć...
- Kastiel, Ty debilu.- W blasku księżyca dostrzegłam, jak ten się uśmiecha. Ręce miał skrzyżowane na karku i wpatrywał się we mnie tymi swoimi szarymi oczyma.
- Jakiś problem?
- A żebyś wiedział. Czemu leżysz ze mną w łóżku?
- Przespaliśmy się ze sobą.- Odpowiedział podnosząc się do pionu i przybliżając nieco. Za to ja tylko popatrzyłam na niego jak na ostatniego kretyna.
- A tak serio?
- Tak serio to usnęłaś w busie, przyniosłem Cię do domu i położyłem do łóżka a Ty się jeszcze czepiasz.- Ponownie położył się, co ja wykorzystałam i uderzyłam go poduszką w łeb.
- Ej! - Ignorując jego motanie się, usiadłam na nim i porozglądałam się po pokoju. Walizki i torby były w pokoju, mój telefon na biurku i Alexy gapiący się na nas, czyli wszystko w porzą... Chwila, co?
- Alexy?! - Krzyknęłam wystraszona prawie spadając z powrotem do tyłu na łóżko. Ten tylko się uśmiechnął szeroko.
- No, w końcu się obudziłaś! Spałaś czternaście godzin!
- Jak to możliwe? - Spytałam bardziej siebie samej niż chłopaków.
- Słuchaj, Des - jakim cudem Alexy znalazł się tuż obok mnie?! - ciocia jest w domu. Zdenerwowała się, gdy zobaczyła, że śpisz, bo chciała z Tobą porozmawiać.
- Ale to przecież nic nie szkodzi, rano z nią porozmawiam.- Zauważyłam jak Alexy z Kastielem wymienili porozumiewawcze spojrzenia.- Co jest?
- Wiesz, Twoja mama wyjeżdża na dłuższy okres.- Powiedział tym razem Kas.
- Kastiel! - Oburzył się niebieskowłosy.
- No czego? Po co ukrywać prawdę? Twoja mama wyjeżdża na około miesiąc, ponoć ma wrócić na rozpoczęcie roku szkolnego.- Wbiłam wzrok w podłogę. Niby to nic wielkiego, i tak jakiegoś super kontaktu z nią nigdy nie miałam, i przyzwyczaiłam się, że widzimy się dwa, trzy razy na tydzień. Poza tym, to tylko miesiąc.
- A wiesz co, Des?? Ciocia ma faceta!
- CO?! - Wstałam jak poparzona z Kasa (tak, cały czas siedziałam na nim) i spojrzałam niedowierzając na kuzyna.
- Noo...- zmieszał się widocznie, a ja lekko uspokoiłam - Ma faceta. Nazywa się Daniel Laven i jest przystooojnyyyyyy.- Mój dziecinny kuzyn zaczął skakać na łóżku, po czym dzięki małej pomocy wkurzonego Kasa wylądował na ziemi.- No i ten... Zamieszka z nami.- Jak na zawołanie Kas zerwał się z łóżka obejmując mnie od tyłu i tym samym unieruchamiając. Kastiel znał mnie już naprawdę długo, by wiedzieć, że nie cierpię, gdy moja matka spotyka się z kimś a już na pewno, gdy ten ktoś ma z nami ZAMIESZKAĆ. Co jej strzeliło do łba? Moja matka zawsze była naiwna, pewnie zna go z góra dwa tygodnie, i Ona chce GO zostawić z NAMI? Nie zgadzam się!
- Kas, puść mnie, rozwalę mu łeb!
- Tssk... Spokojnie! Uspokój się Des, do cholery! - Chwilę to trwało, zanim się uspokoiłam. Alexy cały czas przyglądał nam się przerażony, gdy z Kasem się szarpaliśmy. Gdy się uspokoiliśmy, pogadaliśmy o tym jeszcze chwilę, po czym Alexy poszedł spać do siebie, a my z Kasem pooglądaliśmy horrory.
  
         - Nie zgadzam się.- Odpowiedziałam matce niezwykle spokojnie.- TEN CZŁOWIEK nie zamieszka z nami. Nie ma takiej opcji.- Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej przyglądając się z niezadowoleniem mojej nieodpowiedzialnej matce pakującej manatki do taksówki.
- Ależ słonko. To jest Twój nowy tatuś i mój chłopak, zaopiekuje się Tobą podczas mojej nieobecności.- Litości, myślisz, że ile ja mam lat? Pięć?
- Potrafię sama o siebie zadbać.
- Nigdy nie mówiłam inaczej.
- Poza tym jeszcze jest Alexy, Armin i Kastiel! - Chwytaj się swojej ostatniej deski ratunku, Des!
- Nie wątpię. A co do Kastiela, to Daniel już Cię przypilnuje, byś nie robiła żadnych głupot z nim.
- To mój przyjaciel.
- Tak, tak, mówiłaś już.- Prychnęłam.
- Dobra, jedź już.- A ja wywalę Twojego kochasia za drzwi.
- Bądź grzeczna. Pa, skarbie! - Rzuciła wsiadając do taksówki. Stałam tak jeszcze chwilę przyglądając się odjeżdżającemu pojazdowi. Gdy zniknął mi z pola widzenia, zaczęłam wchodzić po schodach na najwyższe piętro. W drzwiach stał już ON. Wysoki, wysportowany facet, na oko dwadzieścia-pięć - trzydzieści lat, śmieszne. Co On robi z moją matką? Czarne, krótkie kosmyki włosów opadały mu na twarz, zaś zielone oczy wpatrywały się we mnie. Usta wykrzywił mu dziwny uśmiech, mogłabym powiedzieć, że sztuczny. Ubrany był w czarne dresy, jedną ręką przytrzymywał drzwi, zaś w drugiej trzymał kubek z kawą.
- Nawet się do mnie nie odzywaj.- Rzuciłam przechodząc pod jego pachą i kierując się w stronę pokoju.
- Zaraz zrobię śniadanie.- Usłyszałam za plecami jego niski głos, pełen fałszywej uprzejmości.
- Nie, dzięki! - Odkrzyknęłam wchodząc do swojego pokoju. Kas już był u siebie, Armin spał, zaś Alexy umówił się na "shopping" z Rozalią. Rozpakowałam swoje torby i walizkę, po czym wybrałam skórzane leginsy w kolorze czarnym z krzyżykami oraz nieco za dużą na mnie bluzkę, sięgającą połowy uda w czarno-białe, pionowe paski z napisem "you're wonderful" i skierowałam swoje kroki w stronę łazienki. Wyprostowałam włosy i zrobiłam z górnych ich pasm "kucyka", reszte zostawiając rozpuszczone. Założyłam swoje kapcie myszka miki i zeszłam na dół. Chcąc nie chcąc, musiałam coś zjeść.
- Ach, przyszłaś w końcu! - Usłyszałam ten sam, denerwujący głos dochodzący z kuchni.
To będzie ciężki miesiąc...

wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział V - Zakupy z upierdliwcem/ Destiny w roli lunatyka!

Perspektywa Kastiela.
Gdy w końcu dogoniłem czarnowłosą, zdyszany złapałem ją za ramię i obróciłem w swoją stronę. Wyglądała, jakby była nieprzytomna, jednak miała otwarte oczy.
- Des? Nie słyszałaś mnie?- Spytałem po czym pomachałem ręką tuż przed jej twarzą. Żadnej reakcji.- Eh, co ja z Tobą mam...- powiedziałem bardziej do siebie niż do niej. Skoro lunatykuje, to i tak nie usłyszy a tym bardziej nie zrozumie, w końcu Ona śpi. Wziąłem ją delikatnie na ręce, ku mojej uciesze nie wyrywała się...
          Na miejscu ostrożnie położyłem ją do łóżka, trzeba to przyznać, dziewczyna ma twardy sen. Usłyszałem dzwonek jej telefonu. Zabawne, nawet to jej nie zbudziło, jak w takim razie Ona wstaje do budy?? Gdy znalazłem telefon, widząc, że to jej matka dzwoni, postanowiłem odrzucić połączenie i wyłączyć dźwięk. Nie będę rozmawiał z jej matką, nie to, że jej nie lubię, przeciwnie - to spoko babka. Po prostu to nie ja powinienem z nią rozmawiać.
Po chwili zauważyłem powiadomienie o nowej wiadomości, bez namysłu otworzyłem ją.

"Od: Mama.
Destiny, gdzie Ty się podziewasz, co? Tak bardzo chcesz mnie do zawału doprowadzić? Jestem w domu, nie ma ani Ciebie, ani Twoich kuzynów. Gdzie wy się podziewacie? Proszę, oddzwoń jak najszybciej."

Westchnąłem. To nic nie zmienia, to nie ja powinienem odpisać. Jezu, zamieniam się powoli w Lysa... A właśnie, gdzie polazła Emily? Wyjąłem z kieszeni kurtki swój telefon, na którym widniała godzina 2:58. Już planowałem napisać do dziewczyny, gdy mnie uprzedziła. No, w porę.

"Od: Blondynka.
Hejcia, Kassi. ;* Nie zdążyłam ci powiedzieć, że wracam do domu. Moi starzy dowiedzieli się, że wyjechałam i kazali mi wracać, przyjedź do mnie, czekam ;>"

Matko Boska... Dobra, znudziło mnie to już. Zacząłem odpisywać dziewczynie.

"Do: Blondynka.
Po pierwsze, to nie nazywaj mnie tak. Po drugie, znudziłaś mi się, zrywam z tobą. Narka"

Zdaję sobie sprawę, jak chamskie to jest, jednak nie bardzo się tym przejmuję. Prawda jest taka, że chciałem ją tylko zaliczyć. Nie może mieć mi tego za złe, przecież od początku traktowałem ją jak prywatną prostytutkę i dawałem jej to jasno do zrozumienia, że nie ma co liczyć na wielką miłość. Może winić tylko siebie o własną głupotę.
Odłożyłem komórkę na stolik, wcześniej wyciszając i spojrzałem w stronę czarnowłosej. Spała na boku, ściskając kołdrę... Chwila, kiedy Ona pod nią weszła?! Zupełnie niczym ninja. Zaśmiałem się cicho pod nosem i zacząłem jej się intensywnie przyglądać. Zaczeła się lekko kręcić, by po chwili rozchylić powieki i spoglądnąć na mnie. Szlag.
- Oh... Nie śpisz?- Spytała zaspanym głosem przecierając oczy.
- Nie...
- Która godzina?
- Po trzeciej w nocy.- Odpowiedziałem nadal nie spuszczając z niej wzroku. Czemu wydawała się taka niewinna? Bezbronna? Pięk... Chwila, o czym ja do cholery myślę?! To tylko moja przyjaciółka, no, najlepsza. TYLKO. Nikt więcej.- Twoja matka napisała do Ciebie i wydzwaniała.
- ...
- ...
- ... Czekaj, co powiedziałeś?- Westchnąłem patrząc na nią jak na idiotkę.
- Twoja MAMA. Telefon.- Specjalnie zaakcentowałem każde słowo wskazując palcem na komórkę na stoliku.
- Kurdę... Zapomniałam jej zostawić wiadomość, że wyjechaliśmy...- Już sięgała po przedmiot, gdy chwyciłem ją za nadgarstek. Spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem.
- Przestań. Nie rozbudzaj się, wracaj do spania.- Powiedziałem stanowczym tonem.
- Nie zachowuj się jak mój ojciec, kretynie.
- Będę.- Uśmiechnąłem się lekceważąco. Dopiero po chwili zorientowałem się, jakim idiotą jestem.
- Ta? Więc zapewne nie masz nic przeciwko spaniu w jednym łóżku, TATUSIU?- Szlag by Cię trafił, Des. Szlag.
- No jasne, że nie.- Jakimś cudem zdobyłem się na spokojny ton głosu. Dziewczyna chwilę posiedziała na swoim łóżku, po czym bez słowa położyła się obok mnie.
- To dobrze, bo i tak zamierzałam to zrobić.- Uśmiechnęła się lekko, przytulając do mnie.- A tak w ogóle, gdzie blondyna?- I cały urok diabli wzięli.
- Wyjechała.
- Co?- Popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.- Ale była tu przecież jeden, nawet nie cały dzień.
- Jej starzy kazali jej wracać.- Rzuciłem z obojętnością, nie bardzo interesowała mnie ta mała.
- Rodzice Kastiel. Rodzice. Eh... Dobra, idę ponownie spać. Dobranoc.- Odpowiedziała na nowo wtulając się we mnie.
- Taaa... Dobranoc.- Powiedziałem zarzucając ręce za głowę i wlepiając oczy w sufit. Po jakimś czasie sam też zasnąłem.

      Bam!
- Co do ...- Mruknąłem sam do siebie wstając z podłogi. Spojrzałem na łóżko, z któregi dopiero co spadłem. Chyba nawet wiem czemu... Złym wzrokiem spojrzałem na wciąż śpiącą dziewczynę. Najwyraźniej nie robiło to dla niej żadnej różnicy, że właśnie potłukła swojego przyjaciela, który był tak miły i pozwolił jej spać razem w jednym łóżku.
Nagle wyjściowe drzwi otworzyły się z trzaskiem, a w nich stanęła białowłosa. Destiny zerwała się do siadu dopiero, gdy ta przemówiła. Najwyraźniej Des mogła zbudzić tylko jedna osoba. Ta, której się bała. Zaśmiałem się w duchu.
- Deeeees! Chodź tu do mnie!- Krzyknęła po czym podbiegając do przestraszonej czarnowłosej, złapała ją w swoje sidła.
- Słyszałam, co się wczoraj stało. Wiesz... To w związku z Natanielem...- Na sam dźwięk jego głosu, moje dłonie mimowolnie zamknęły się w pięści.- Dlatego pomyślałam, że mogłybyśmy pójść razem z Alexym na shopping! A tak, na poprawę humoru.- Odsunęła się lekko od czarnowłosej i uśmiechnęła się szeroko. Oho, zaczyna się.
- Wiesz, to miłe, ale tak się składa, że obiecałam coś Kastielowi.- Obie dziewczyny popatrzyły na mnie, Rozalia podejrzanym wzrokiem, zaś z oczu i twarzy Des można było wyczytać wszystko. Mianowicie "błagam, pomóż!". Jej twarz wręcz krzyczała.
- Możemy to odłożyć na później.- Uśmiechnąłem się wrednie, zauważyłem, jak w oczach Rozalii pojawił się błysk. Za to gdyby spojrzenie mogło zabijać, jestem pewien, że byłbym już martwy... Przez czarnowłosą.
- To jak?
- Nie chcę.- Haha, plan zawiódł? I tak prędzej czy później Roza wygra.
- Oj daj spokój, będzie fajnie.- Zaczęła podskakiwać w miejscu i zrobiła minę szczeniaczka, aż w końcu ta się zgodziła.

Perspektywa Destiny.

      Eh, nie wiem, dlaczego się na to zgodziłam... Ah tak, prawdopodobnie dlatego, że i tak już byłam przegrana! Z domku wyszłam ubrana w krótkie, podziurawione i poszarpane dżinsowe spodenki, w kolorze czarnym, koszulę jedwabną bez rękawów w tym samym kolorze, rajstopy z oczkami i koturny zapinane. Jak zwykle, cała ubrana na czarno. Założyłam jeszcze tylko kolczyka, podkówkę. Jakiś rok temu udałam się do salonu piercingu, gdzie zrobiono mi kolczyka w dolnej wardze. Jeszcze tylko zdjęłam soczewki, zakrapiając oczy i nakładając na nie nowe. No, jestem gotowa. Schowałam portfel do jednej kieszeni spodni, zaś telefon do drugiej.
Nagle coś sobie przypomniałam... Mama! Przeczytałam szybko sms-a od mamy powtarzając w myślach "już nie żyję", po czym zadzwoniłam, lecz nikt nie odebrał. W takim wypadku wysłałam tylko sms-a, w którym wyjaśniłam, gdzie i z kim jestem i kiedy wracam. Wyszłam z domku w towarzystwie Rozy, która uśmiechała się od ucha do ucha. Po chwili doszedł do nas Alexy, przytulając nas obie. Zabawne, nie przypominam sobie, bym się z nimi przyjaźniła.
- Jak tam, Des?- A ten to niby od kiedy tak mnie lubi?
- Spoko.
- Psst... Aleexyyyyy...- Usłyszałam niezbyt cichy "szept" Rozalii.- Nie mów o SAM WIESZ KIM przy Des, biedna ma dołka.- Poczułam, jak żyłka mi pulsuje na skroni.
- Możesz przestać?!- Wydarłam się. No, stało się. Rzadko drę się na kogoś, jednak denerwuje mnie, gdy ktoś tak upierdliwy jak Rozalia czy Alexy wtrąca się w moje prywatne sprawy.
- Ale o co chodzi?- Uśmiechnęła się niewinnie natychmiast się prostując, Alexy jak na komendę zrobił to samo.
- Dobrze wiesz o co, nie gadaj mi z łaski swojej o nim, bo przysięgam, uduszę...- Pogroziłam palcem, oh, jakże dojrzale.
- Dobrze dobrze, wybacz!- Przeprosiła pośpiesznie śmiejąc się nerwowo.
- A tak w ogóle, gdzie jest Kas?- Spytałam dopiero teraz dostrzegając, że nie ma go z nami, a byliśmy już na ulicy, dość daleko od domku.
- Hm? Ah... Mówił, że ma coś ważnego do załatwienia, nie przejmuj się, chodźmy!- Rzuciła niczym rozkaz białowłosa.
- Aye, Kapitanie Rozo!- Zasalutował Alexy i oboje łapiąc mnie za ręce, zaczęli ciągnąć mnie w stronę galerii handlowej. Boże, za co??
***
Tymczasem u Kasa.

...

<śpi>


***
          Zanim się obejrzałam, minęły cztery godziny. Chwila, co? Cztery?! To stanowczo za dużo, czas wracać na plażę. Poczułam wibracje wywołane przez telefon, dostałam od kogoś wiadomość. To od Armina.

"Od: Leń
Nataniel Cię szuka. Pokłócili się z Kastielem i prawie pobili, jednak trudno ich utrzymać z dala od siebie. Wracaj szybko."

Ja jebię... Przynajmniej mam pretekst, by zakończyć spędzanie czasu z zakupoholikami. Podeszłam szybkim krokiem do tej dwójki i przytknęłam im komórkę przed twarze. Zanim zdążyli odezwać się po przeczytaniu wiadomości, pożegnałam ich szybkim "narka" i uciekłam z jednego ze sklepów. Pech chciał, że wpadłam na jakiegoś blondwłosego wytatuowanego chłopaka. Prawie bym się przewróciła, gdyby mnie nie przytrzymał. Spojrzałam na niego z wdzięcznym wyrazem twarzy.
- Oh, cześć śliczna. Jestem Dake.- Matko, nie mam czasu na rozmowy.
- Eh, wybacz. Nie mam czasu, śpieszę się.- Wyminęłam go i na odchodne krzyknęłam "dzięki za uchronienie przed bliższym spotkaniem z podłogą", po czym skierowałam się w stronę wyjścia z galerii handlowej.
Można pomyśleć, jak to możliwe, że nie zabiłam się na tych koturnach, gdy biegłam. A no, zdjęłam je jakiś czas temu, gdy byłam jeszcze w sklepie.
Tuż przed wejściem na plażę, prawie przejechał mnie samochód, gdyby mnie ktoś nie odciągnął. Po uspokojeniu się podniosłam głowę wyżej (gdyż jestem kurduplem). Ku mojemu szczeremu zdziwieniu, ujrzałam tego samego blondyna co w galerii. Uśmiechał się uwidzicielsko. Odepchnęłam go po chwili wracając do rzeczywistości.
- Śledzisz mnie?!
***


Uff puff, jest~ ^^ Ile to czasu trzeba, aby napisać coś... A przynajmniej tak jest w moim przypadku >///<
Btw zna ktoś te uczucie, gdy idziesz spać i nagle słyszysz męski głos w swoim pokoju? Podczas gdy mieszkasz z samymi kobietami :') 👍

poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział IV - Zdrada.

- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! Mówiłaś, że umiesz pływać!
- A co Ci niby miałam powiedzieć?? Chwalić się tym, że sześć lat chodziłam na lekcje pływania i nadal się nie nauczyłam? Czym tu się szczycić?!- Byłam wkurzona. Wkurzona, choć to moja wina. Mogłam mu powiedzieć, a teraz jeszcze zwalam winę na niego.
- Do jasnej cholery, przynajmniej bym Cię nie wrzucał na głębokie wody!
- ...
- ...
- Przepraszam.- Wydusiłam w końcu ze spuszczoną  głową. Było mi wstyd, Kastiel przecież nie chciał źle. Czułam na sobie jego wzrok, usłyszałam westchnięcie.
- Najważniejsze, że żyjesz. Nie rób więcej takich głupot, kretynko. I masz mi mówić prawdę, kim ja do cholery dla Ciebie jestem?!- Po tych słowach otworzyłam szerzej oczy. Podniosłam głowę i ujrzałam zmieszanego Kastiela. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, po chwili w końcu wydukałam.
- No.. No przyjacielem. Najlepszym...- Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie lubiłam mówić na głos o swoich uczuciach, czy jakkolwiek to tam nazwać.
- No, właśnie... Więc masz mnie od dzisiaj tak traktować. Jak przyjaciela.- Poczułam ukłucie w sercu. Co to za dziwne uczucie? Rozczarowanie? Czy to możliwe, abym poczuła do niego coś więcej? Do NIEGO? Nie, to niemożliwe, ale... czy będąc dziewczyną, mogę zachowywać się z nim tak jak z przyjaciółką? Z przyjaciółką można robić rzeczy, które w relacji przyjaciel-przyjaciółka uchodzą za niestosowne. Jak w takim razie mam traktować Kasa...?
         Gdy wyszliśmy z domku, do którego mnie przytargano po moim podtopieniu, pierwsze co zobaczyłam, to gwiazdy. Nie, nie te na niebie.
- Kurrrrwa...!- Złapałam się za głowę. Co za kretyn mnie uderzył?!
- Oh, wybacz... To było niechcący.- Ujrzałam przed sobą niewielką, piętnastoletnią, skąpo ubraną (dziwkę) dziewczynę Kasa. Podniosła swoją zgubę, którą oberwałam w głowę.
- Gdzie jest reszta?- Zauważyłam, że już zaczęło się ściemniać, plaża zaczęła pustoszeć, jedynie w oddali zauważyłam światła i tłum ludzi na molo.
- Dziewczyny z Alexym siedzą u siebie, reszta gdzieś łazi.- Odpowiedział Kas pomagając mi wstać z ziemi.
- A Nat?- Spojrzałam na niego i zauważyłam chytry uśmieszek. Szlag, już coś odwalili.
- Nie wiem.
- Jak "nie wiesz"? Gdzie On polazł?
- Nie wiem, jak leżałaś nieprzytomna, w pewnym momencie zaczełaś bredzić...
- Co. Co mówiłam?- Blondynka skakała spojrzeniem to na mnie, to na czerwonowłosego nie wtrącając się. I dobrze, gdyby odezwała się chociaż jednym słowem...
- A, takie tam głupoty... Zaczęłaś mnie wołać.
- ... Co?- Dopiero po chwili dotarło do mnie co się stało. Szlag. Szlag. Ja pierdolę.- Idę go poszukać.
- Dokąd?- Usłyszałam jeszcze tylko to jedno słowo, gdy odchodziłam.
- Jakbym mogła wiedzieć!- Zaczęłam biec.
             Nie wiem, ile czasu minęło, w końcu go znalazłam. Tylko... Co On robi? Stanęłam jak wryta w drzwiach publicznej toalety. Co. Do. Cholery.
- A-ale co T-Ty tu robisz?!- Blondyn spojrzał na mnie równie zaskoczony co ja. Był prawie że nagi, jedynie miał na sobie bokserki, a kto stał obok? A no Iris! Sama wyglądała nie lepiej, w pośpiechu zaczęła zakrywać się porozrzucanymi ubraniami nawołując coś w stylu "To nie tak, daj nam to wytłumaczyć". Nie słuchałam ich dłużej. Poczułam, jak samotna łza spływa mi po policzku, wtedy ich usta zamknęły się. Podeszłam do blondyna i zdzieliłam go w twarz.
- To koniec. Nie zbliżaj się do mnie więcej.- Rzuciłam oschle i skierowałam się ku wyjściu, gdy nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę do góry, po czym ujrzałam zszokowanego Kastiela. Szybko wrócił do rzeczywistości widząc za mną blondyna z rudowłosą.
Przytulił mnie do siebie, po czym trzaskając drzwiami skierowaliśmy się w stronę wspólnego domku. Gdy byliśmy już w środku, rozpłakałam się na dobre. Kastiel przez ten czas ciągle był przy mnie przytulając do siebie. Nie wiem, jak długo to trwało, w pewnym momencie po prostu usnęłam.

Perspektywa Kastiela.

         Jasna cholera, gdzie Ona polazła?! Spławiłem Emily, aby pójść jej szukać, zajrzałem w każde możliwe miejsce, ale nigdzie jej nie ma! Zdecydowałem się zajrzeć jeszcze do publicznego kibla, jednak wątpię, bym tam ją znalazł. Nagle drzwi się otworzyły, ze środka wybiegła Des, po czym wpadła na mnie. Życie wciąż mnie zaskakuje.
Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, zauważyłem w nich ból zmieszany ze złością. Spojrzałem za jej plecy i to, co zobaczyłem zszokowało mnie. Dopiero po chwili oprzytomniałem i zaciskając pięści wziąłem Des w ramiona, po czym bez słowa skierowaliśmy się do naszego domku. Gdy weszliśmy do środka, Des na dobre się rozpłakała. Byłem przy niej cały ten czas, póki nie usnęła. Sprawdziłem godzinę na zegarze, była pierwsza w nocy. Zajebię skurwiela. Przebrałem się tylko w dresy, trampki i zwykły t-shirt i wyszedłem kierując się w stronę domku tego frajera. Przy okazji zabrałem wiadro, które stało przed schodkami do domku i napełniłem je lodowatą wodą z kranu obok.
Wszedłem po cichu do pokoju, Armin nie spał. Bez zbędnych słów podszedłem do łóżka blondaska i wylałem na niego całą zawartość wiadra. Ten gwałtownie wstał i zaczął kaszleć. Szarpnąłem go za koszulkę i przygwoździłem do ściany, aby go trochę oprzytomnieć.
- Leziesz ze mną, szmato.- Szarpnąłem go znowu i prowadząc ku wyjściu wyszedłem z domku w towarzystwie zdziwionych spojrzeń reszty chłopaków.
Popchnąłem go z całej siły, a ten runął po schodach drąc przy tym mordę. Podszedłem powoli, kopnąłem go w brzuch, po czym podniosłem za bluzkę i przywaliłem z pięści w ryj.
- To za Des, szmatławcu! Nie zbliżaj się do niej nigdy więcej, bo jak Boga kocham, zapierdolę Cię. Nie będzie tak miło jak teraz, zrozumiano?!- Blondasek tylko mruknął coś pod nosem, na co ja odpowiedziałem kolejnym kopnięciem w brzuch.- Pytam, czy ZROZUMIANO?!
- T-aak! Z-Zrozumiałem, przestań, błagam!
- O niee, dopiero się rozkręcam!- Już chciałem mu zawalić znowu w twarz, gdy ktoś mnie powstrzymał. To był Lysander.
- Daj spokój Kastiel.- Zgromił mnie spojrzeniem.- Wystarczy. Odpuść już.- Zauważyłem, jak Alexy i Kentin próbują pomóc temu frajerowi, a Armin gdzieś poleciał. Prychnąłem jedynie i wyrwałem rękę z uścisku przyjaciela, po czym jak gdyby nigdy nic wróciłem do domku zostawiając to wszystko za sobą.

Nagle przypomniałem sobie, gdzie jest Emily?
Gdy wszedłem do środka, ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem leżącej w łóżku Des. Nie musiałem zapalać światła, gdyż księżyc oświetlał cały pokoik.
- Des?!- Zawołałem dziewczynę, lecz nie doczekałem się odpowiedzi.
Szlag by ją trafił! Zajrzałem do łazienki, ale tam też jej nie znalazłem.
Wybiegłem pośpiesznie z domku nie wiedząc co robić.
Na lewo, dość daleko był las. Widziałem go już wcześniej ale nie interesowałem się lasem samym w sobie. Tylko tym, kogo zauważyłem w jego pobliżu.
Co do...
- Des, wracaj!- Wrzasnąłem ruszając w pogoń za dziewczyną.

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział III - Ja? Zazdrosna? Zawsze i wszędzie.

- No? Co jest? - Spytałam czerwonowłosego przyjaciela idąc za nim do małego sklepiku wielobranżowego przy drodze.
- A nic, chciałem się tylko o coś Ciebie spytać...- Odpowiedział niepewnie wyciągając drobniaki z kieszeni zwisających na nim spodni i co chwilę na mnie spoglądając, jakby nad czymś się zastanawiał.
- Chyba nawet wiem o co...- Mruknęłam bardziej do siebie zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Ta...? Hm... Chodzi o to, żebyś przyjęła do siebie do domku swojego Natusia - wypowiedział ostatnie dwa słowa z jakby pogardą, wchodząc do sklepu, weszłam za nim. Chłopak wybrał parę paczek chipsów i puszek coli. No i oczywiście paczkę papierosów, po czym znowu zwrócił się do mnie - A ja bym wziął do siebie Emily -  Posłał mi ten swój zboczony uśmieszek.
- Nie - Odpowiedziałam bez namysłu.
- Co?! Czemu?- Spojrzał na mnie błagalnie.
- Bo nie. Ona ma piętnaście lat, Kastiel. Poza tym, domki są trzy, cztero, a nawet pięcio-osobowe. Nawet jeśli by była tam z TOBĄ, nie bylibyście sami, przykro mi.
- W takim razie bądź z nami. Dobrze wiem, że nie znosisz Rozalii, weźmiemy trzy-osobowy domek i najwyżej wyjdziesz, jak będę chciał się zabawić z Emily - Uśmiechnął się chytrze, skierowaliśmy się do kasy i Kas zapłacił za wszystko podając mi paczkę chipsów i puszkę zimnego, gazowanego napoju.
- Tobie chyba już całkiem odpierdoliło. Znudziły Ci się dziewczyny w Twoim wieku?
- Ej! Za kogo mnie masz?
- Za napalonego zboczeńca, który szuka tylko zabawy - Powiedziałam szczerze, na co chłopak się zaśmiał. Wiedział, że mam rację.
- W każdym razie, zgadzasz się?
- Ech... No dobra. Ale pamiętaj, że masz u mnie dług.
- Tak tak, no chodź tu.
- Co...- chłopak mimo zakupionych rzeczy podniósł mnie i przytulił.- Kastiel, debilu. Puść mnie, zaraz nas zauważą i pomyślą sobie...
- Że na mnie lecisz? - Przerwał mi puszczając mnie i śmiejąc się.
- Nie, że mnie molestujesz.
- Hahaha, chciałabyś.
- Chciałbyś, żebym chciała.- Po tych słowach weszłam do autokaru, a za mną chłopak. Usiadłam obok już obudzonego i niezbyt szczęśliwego na widok chłopaka za mną Nataniela.
- Gdzie byłaś?- Spytał.
- W sklepie, trzymaj - podałam mu colę i usłyszałam z tyłu przymilanie się Emily do Kasa. Mimowolnie wywróciłam oczami. Czyli obudziła się...
       Przez resztę podróży rozmawiałam z Natem o naszych planach na te wakacje, nie wspomniałam mu, że będę w tym samym domku co Kastiel, tylko by się zdenerwował. Jednak Kastiel wtrącił się mówiąc, że Nat ma spać w innym domku, ten bez protestów się zgodził. Jednak pytając mnie, z kim będę w domku odpowiedziałam, że z dziewczynami. Gdy dotarliśmy na miejsce, wszyscy wysiedliśmy z pojazdu, wypakowując przy tym nasze rzeczy. Skierowaliśmy się do obsługi i wynajęliśmy trzy domki bungalow. W jednym, miały zatrzymać się  Rozalia, Iris, Alexy i ja (a przynajmniej tak powiedziałam Natanielowi) Alexy jest homoseksualistą, więc to nie problem. W  drugim domku Armin, Kentin, Nat, Leo i Lys. W trzecim zaś Kas i Emily. No i w czwartym Kim i Violetta. Domki były w całości wykonane z drewna, jednak w środku było miło i przytulnie. Były od siebie trochę oddzielone, więc Nataniel nawet nie zauważył, jak weszłam do domku Kasa i Emily. Początkowo mieli być z nimi Nataniel i Armin, ale pozmieniałam z Kasem "podział" osób.
- A... Dlaczego nie możemy być sami?- Emily spytała słodkim aż do przesady głosikiem Kasa, gdy weszliśmy do środka. Wywróciłam oczami i spojrzałam na nią podirytowana.
- Właśnie dzięki niej możemy być sami - Odpowiedział uwodzicielsko i objął ją w pasie. Aż chyba wyjdę z siebie i stanę obok... Zaczęli się migdalić ze sobą całkowicie mnie ignorując. Odchrząknęłam.
- Och... Wciąż tu jesteś?- Spytała mnie ze znudzonym wyrazem twarzy.- Może byś tak sobie wyszła? Jesteśmy zajęci.
- Z wielką chęcią.- odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem i posłałam wkurzone spojrzenie Kastielowi, który jednak nic sobie z tego nie zrobił. Wychodząc zabrałam ze sobą swoją torebkę na długim pasku po czym trzasnęłam drzwiami (niechcący). Zdjęłam buty i biorąc je w jedną rękę, zaczęłam chodzić wzdłuż plaży zastanawiając się, co by tu porobić. Sprawdziłam godzinę na telefonie, było dopiero trochę po piętnastej. Usłyszałam krzyki i piski za sobą. Tak, to były dziewczyny, ubrane już w stroje kąpielowe. Rozalia miała na sobie purpurowy, jednoczęścowy i wiązany strój, kim była zaś ubrana normalnie, jedynie niektóre części garderoby pościągała, np. buty. Iris miała jednoczęściowy, niebieski strój, Violetta za to miała dwuczęściowy strój kąpielowy z koronkami i falbankami w kolorze lawendowym. Chłopcy mieli na sobie jedynie szorty i klapki i nieśli ze sobą parasole i leżaki. Zauważyłam, jak z naszego domku wyszedł Kastiel, też ubrany w szorty. Chyba pierwszy raz widziałam go PRAWIE nagiego. Poczułam, jak się rumienię, ale dlaczego? Przed nim szła piętnastolatka, ubrana w różowe bikini, prawie że przezroczyste, mocno eksponując piersi oraz tyłek. Aż niedobrze mi się zrobiło. Kas zauważając mnie kiwnął do mnie głową, jednak całkowicie go ignorując, podeszłam do Nataniela.
- Hej Des, jak tam? - Spytał uśmiechnięty rozkładając przy tym leżaki dla naszej dwójki.
- Dobrze... Wiesz co, pójdę się przebrać, bo trochę mi gorąco.
- Okej, czekam - pocałował mnie w policzek i wrócił do poprzednio wykonywanej czynności. Skierowałam się w stronę domku, mijając przy tym blondwłosą Emily. W jej jasnoniebieskich oczach zauważyłam...złość? Tylko czemu? Tego już nie wiem, ma mi za złe, że mieszkam tymczasowo z nimi w jednym pokoju? Każdy domek składał się z jednego pokoju, wyposażonego w różną ilość łóżek i łazienki. Gdy prawie minęłam Kastiela, poczułam szarpnięcie za rękę, wpadłam prosto na niego.
- Wiesz, co do niej... Nie obrażaj się za to...
- Mhm... To wszystko? - nie czekając na jego odpowiedź, odsunęłam się od niego i skierowałam do naszego domku aby przebrać się. Wyciągnęłam z walizki neonowe bikini w kolorze czarno-żółtym i szybko przebrałam się w nie. Wyciągnęłam jeszcze krótkie pareo, które zawiązałam sobie wokół bioder, na stopy założyłam klapki i otworzyłam drzwi gotowa wyjść na plażę gdy... Prawie trafiłam Kastiela drzwiami w nos.
- Szlag! Chcesz mi nos złamać?- Nic nie odpowiedziałam. Gdy spojrzał na mnie, uśmiechnął się.- Nieźle wyglądasz.
- Ee... Dzięki... Gdzie Emily? - Wyminęłam chłopaka i zaczęłam powolnym krokiem iść w stronę leżaków. Czerwonowłosy szybko znalazł się obok mnie, czułam jego wzrok na sobie.
- Kąpie się.
- Mhm...- Nagle czerwonowłosy stanął przede mną zagradzając mi przejście.
- Co się z Tobą dzieje?
- To znaczy?
- Dziwnie się zachowujesz, gdy mowa o Emily.
- To nic, po prostu nie przypadła mi do gustu.
- Zazdrosna? - Posłał mi zadziorny uśmieszek i zaczął się zbliżać.
- Zawsze i wszędzie - uśmiechnęłam się sztucznie i go wyminęłam. Zauważyłam Rozalię kąpiącą się z Iris i Violettą, Kim siedziała na piasku pod parasolem, Lysander z Leo o czymś rozmawiali, zaś Armin... Grał na swojej konsoli. Kentin opalał się, zauważyłam w jego pobliżu blondynkę zwaną EMILY. Nie widziałam w pobliżu tylko Alexego, tak więc szybko podbiegłam do Armina, nachyliłam się nad nim, po czym wyrwałam mu z rąk konsolę. Usłyszeliśmy tylko "Game over", po czym rozległ się wrzask wkurzonego czarnowłosego.
- Des, oddaj!
- A grzeczniej nie można?
- Des, ładnie Cię proszę, oddaj.- Spojrzałam na niego udając zastanowienie. Po czym odpowiedziałam.
- Nie.- I uśmiechnęłam się najbardziej słodko jak tylko umiałam. Zauważyłam, że twarz czarnowłosego przybrała kolor włosów Kastiela.
- Des, nie żartuję, oddaj mi moją konsolę.
- Tak bardzo ją chcesz? Tak? To łap! - Wyciągnęłam rękę, w której trzymałam przedmiot do tyłu, gotowa wyrzucić go do wody. Jednak, niestety ktoś pokrzyżował mój misterny plan, wytrącając mi przedmiot z ręki. Spojrzałam za siebie, po czym ujrzałam Kastiela uśmiechającego się chytrze.
- Pff... Zdrajca - Prychnęłam. Chłopak rzucił czarnowłosemu jego cenny skarb, po czym ku mojemu zdziwieniu uniósł mnie i trzymał w dwóch rękach.
- C-co Ty robisz?! Puść mnie kretynie!
- Za karę się trochę zamoczysz.- Posłał mi iście diaboliczny uśmiech.
- Nie! Kastiel!- Zdesperowana postanowiłam zawołać Nataniela - Nataniel! Pomóż mi!
- On Ci nie pomoże, kotku - wyszeptał mi do ucha czerwonowłosy coraz bardziej zbliżając się do wody.
- TY!!! - Usłyszałam krzyk Nataniela. Chciałabym powiedzieć, że był zirytowany, ale to za mało. On był wkurwiony.- Łapy precz od niej! Puść ją! - Zauważyłam blondyna biegnącego do nas.
- Skoro nalegasz... - Odpowiedział Kas i wrzucił mnie na głębszą wodę.
Ostatnie co usłyszałam, to krzyki zarówno dziewczyn jak i chłopców.
Zapomniałam mu czegoś powiedzieć.
Nie umiem pływać...

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział II - Przygotowania na wyjazd.

- Oddzwonię potem. - Usłyszałam głos Kasa. Zaczęłam mocniej się trząść, po chwili upadłam na kolana i zaczęłam tępo patrzeć w podłogę.
- Des, nie panikuj.- Kastiel kucnął przy mnie łapiąc mnie za ramiona- To tylko chwilowe, słyszysz?! Zaraz znowu ruszymy, nic nam się nie stanie. Oddychaj.
- Kas... Boję się...- Spojrzałam w końcu mu w te jego szare oczy. Musiał zauważyć w moich strach, gdyż natychmiast mocno mnie przytulił. Powoli objęłam go ramionami i skryłam swą twarz w jego klatkę piersiową.
- Wiem, spokojnie. Jestem przy Tobie, nic Ci się nie stanie.- Ku mojemu zdziwieniu Kas zaczął mnie głaskać po głowie. Może i przyjaźniliśmy się od dobrych trzynaście lat, ale jak na niego to i tak był dziwny gest. Nie odezwałam się już ani słowem, nawet nie drgnęłam, dopóki winda nie ruszyła. Trwaliśmy w takiej pozycji dopóki winda nie zatrzymała się na ostatnim piętrze. Dzięki Bogu, że nikt nie wszedł do tego okropieństwa przez ten czas. Gdy tylko drzwi się otworzyły, wyzwalając się z objęć przyjaciela uciekłam na korytarz przywierając do ściany. Z zamkniętymi oczami próbowałam uspokoić oddech. Usłyszałam kroki za sobą.
- Już wszystko okej?
- T-tak... Dziękuję.- Odpowiedziałam nieco speszona odwracając się w stronę czerwonowłosego. Zauważyłam w jego oczach coś jakby... troskę? Westchnęłam cierpiętniczo. Wyjęłam z kieszeni torebki ten sam pęk kluczy.
- Wchodzisz do mnie?- Spytałam szukając odpowiedniego.
- Jasne.- Gdy tylko otworzyłam drzwi, ujrzałam przed sobą cały korytarz uwalony w ubraniach. Spojrzałam po całym tym burdelu morderczym wzrokiem. "Aaaaleeexyyyyyyy!!!" Pomyślałam. Weszłam do przedpokoju depcząc przy tym ubrania, tuż za mną był Kas, który zamknął za nami drzwi.
- Słuchaj, Kas. Możesz mi pomóc?
- W czym?
- W wyrzuceniu tych szmat przez okno.- posłałam mu niewinny uśmieszek lekko przymykając oczy, który na tą chwilę był dość... Nieodpowiedni.
- NIE!- Usłyszeliśmy wrzask pełen rozpaczy. Po chwili z jednego z pokoi wybiegł Alexy, popychając mnie przy okazji. Wylądowałam na szczęście na Kastielu. Gdybym wylądowała na podłodze, jego dni były by policzone.
Ignorując Kastiela, wręczyłam mu w ręce swoją torbę, po czym stanęłam przed wyłożonym na podłodze Alexym. Odchrząknęłam. Ten spojrzał na mnie podejrzanym wzrokiem, w rękach ściskał tyle ubrań, ile tylko się dało.
- Co Ty odwalasz?- Mój głos był całkowicie wyprany z emocji, oschły. Kuzyn otworzył szerzej oczy. Wiedział, co to znaczy.
- NIE! NIE ZABIERAJ MI MOICH SKARBÓW!
- Spytałam, co to ma być - założyłam ręce na klatkę piersiową.
- Bo wiesz, kuzyneczko... To wina Armina! Kazał mi wynosić się z pokoju i wyrzucił moje ubrania! - Wyglądał, jakby miał się popłakać. Usłyszałam cichy chichot za plecami, zapewne Kastiela.
- Dobra, zbieraj to po sobie. Masz dwie minuty i ma tu tego nie być, albo wywalę za okno. No chyba, że wolisz pocięcie Twoich SKARBÓW - specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo. Kastiel już trzymał nożyczki w drugiej ręce i się nimi bawił. Alexy pisnął. Po czym w błyskawicznym tempie zaczął zbierać swoje ciuchy z podłogi. Skierowałam się z przyjacielem do mojego pokoju, po czym zamknęłam drzwi i włączyłam laptopa. Kas za ten czas włączył muzykę, zespół "Winged Skull", jego ulubiony. Mój pokój był średnich rozmiariów, meble i sprzęty elektroniczne były w kolorze czarnym. Ściany w kolorze szarym, zaś podłogę pokrywały brązowe panele. Na środku pokoju leżał okrągły, puszysty dywan w kolorze morskim. Łóżko posiadałam dwuosobowe, stało pod jedną ze ścian, narzuta i pościel w kolorze bordowym. Obok łóżka stało biurko, na nim laptop, lamka, parę świeczek, zeszytów, moja torebka, którą wcześniej chłopak tu położył i inne pierdoły. Naprzeciwko łóżka, na ścianie wisiała plazma, pod nią była niewielka półka na PSP. Na drugim końcu pokoju stała trzydrzwiowa szafa, dwie mniejsze szafki i parę półek na książki, mangi, gry itp. Na ścianach poprzyklejane były różne plakaty i porozwieszane moje zdjęcia z czasów dzieciństwa z obydwoma rodzicami, kuzynami i Kastielem. Jedno zdjęcie, na którym byłam ja z Kastielem było oprawione w ramkę i postawione na biurku. Mieliśmy wtedy siedem lat, oboje się uśmiechaliśmy i trzymaliśmy za ręce. Jestem dość sentymentalna, więc wspomnienia wywołują u mnie coś na wzór smutku. Kas ściągnął swoją skórzaną kurtkę, po czym rzucił się na łóżko. Ach, nawet, gdy mieliśmy ubrać się na galowo, ten musiał ubrać tą kurtkę. Westchnął wyraźnie odprężony. Zapaliłam zapachową świecę, gdy nagle rozległ się dzwonek telefonu Kastiela. Wyraźnie podirytowany (żeby nie mówić wkurwiony) odebrał telefon.
- Czego?!- Patrzyłam na niego w spokoju próbując usłyszeć, któż to zadzwonił. Na próżno.- Ach, to tylko Ty... Nie, nic to nie znaczyło. Nie, nie wiemy jeszcze, musimy się zgadać zresztą. No jak to kto? Ja i moja kochanka. Właśnie z nią siedzę - Po tych słowach spojrzał na mnie wyzywająco i zaczął się śmiać do telefonu. Jednak ja, całkowicie go ignorując, zalogowałam się na skype'a sprawdzić, czy reszta weszła. Planowałam pogadać o tym z każdym na skypie, nie chciałam narażać się na spotkanie z Rozalią.
- Daj spokój, tylko żartowałem - Ponownie usłyszałam głos chłopaka. - Tak naprawdę to moja przyjaciółka. Zamierzamy z resztą obgadać szczegóły wyjazdu - zapisałam na jednej, kwadratowej kartce "Zamknij się, chcę zadzwonić" i podstawiłam ją pod nos zdziwionemu chłopakowi
- Słuchaj, śliczna. Później do Ciebie oddzwonię, albo nie. Wpadnij do mnie za jakieś dwie godziny - Uśmiechnął się w ten swój zboczony sposób, a ja zgniotłam kartkę po czym wyrzuciłam ją do kosza stojącego obok biurka. Utworzyłam konferencję na skypie z Natanielem i Lysandrem. Lysander mieszkał razem z Leo, a gdzie Leo, tam i Rozalia. Ze mną był Kastiel, więc byliśmy wszyscy razem, no, prócz dziewczyny Kasa.
- Hej Desi!- Odezwał się pierwszy Nat, a Kastiel prychnął.- Czy Ty właśnie prychnęłaś?- Cała nasza trójka włączyła swoje kamery.
- Nie, nie ja... - Zanim zdążyłam dokończyć, za mną stanął Kas.
- No witam blondasku.
- ...co ON u Ciebie robi?
- Wpadłem na ostry num...
- Zamknij się, kretynie - Przerwałam mu w idealnym momencie (dop. Autora- no, nie ma co, lepszego już nie było by)- Mieszkamy tuż obok siebie, więc to normalne, że przyszedł ze mną.
- Zgadzam się, wybacz Natanielu, ale Twoja zazdrość jest nieuzasadniona. A poza tym, to Witam Was wszystkich.- Odezwał się w końcu Lys.
- Hej - również się przywitałam.
- Siema Lys - odpowiedział Kas.
- Tak, cześć.
- Jest ze mną Leo i Rozalia, a więc możemy rozpocząć głosowanie.- Oznajmił nam Lysander.
- Dobrze, ja głosuję na wyjazd w góry!- Powiedziałam z nadzieją, że wygram głosowanie. Niestety, prócz Nataniela i Lysa, którzy mnie poparli, reszta była za plażą. Kastiel dodał, iż Emily też zagłosowała na plażę. Uderzyłam lekko głową o biurko w geście zrezygnowania.
- Nie przejmuj się, Destiny. W następnym roku my wygramy - Próbował mnie pocieszyć Lys.
- Hahahahah, CHCIAŁ BYŚ - Zaczął się śmiać czerwonowłosy. Uderzyłam go łokciem w żebra.- EJ!
- W każdym razie, kiedy jedziemy?- Spytałam reszty ignorując chłopaka obok.
- Proponowałbym...- zaczął białowłosy, gdy nagle gwałtownie przed jego kamerką stanęła Rozalia.
- JUTRO!
"Biedny Lys"  pomyślałam. W tle usłyszeliśmy głos Leo.
- Bracie, żyjesz?
- Tak, tak. Nic mi nie jest...- Rozalia szeroko się uśmiechnęła, zaś Nat z Kasem zaczęli się śmiać.
        Przegadaliśmy jeszcze chwilę, po czym każdy zajął czym innym. Nataniel jeszcze dopowiedział, że zadzwoni do mnie prywatnie. Kastiel zanim wyszedł z mieszkania rzucił mi ciche "do jutra". Przegadałam z Natanielem parę godzin, gdy uświadomiłam sobie, że nic dziś nie jadłam. Przeprosiłam go na chwilę, po czym skierowałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki gotową kanapkę, zapewne któregoś z kuzynów. Wzięłam małą butelkę wody i skierowałam do pokoju. Zjadłam posiłek, porozmawiałam jeszcze chwilę i gdy na zegarze pojawiła się godzina dwudziesta druga, postanowiłam się spakować. Ustaliliśmy, że na plażę jedziemy na dwa tygodnie. A właściwie to wynajmiemy tam domki, po parę osób w jednym.  Oczywiście na sam koniec dowiedziałam się, że przyjadą też Iris, Violetta i Kim oraz Kentin, mój dawny dobry przyjaciel oraz moi kuzyni... A miało nie być nas za dużo! Cholera by to...
     Spakowałam do walizki, plecaka i torby kilka krótkich spodenek, bluzek na ramiączkach, bluz, trzy pary bikini (tak, wiem), klapki, buty na obcasach i koturny. Oczywiście też bieliznę, ręcznik i szczoteczkę do zębów. Ładowarkę do telefonu, suszarkę i prostownicę też spakowałam oraz trochę kosmetyków a także innych ubrań.
Popisałam chwilę z Natanielem i zanęłam.

       Gdy obudziłam się, od razu sprawdziłam godzinę w telefonie, szósta pięćdziesiąt sześć. Czas wstawać! Punktualnie o ósmej wszyscy mieliśmy się spotkać na przystanku. Wylęgłam się z łóżka, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej crop top czarną z napisem "Warning! I'll bite", czarne, skórzane leginsy z koronką, wiązane i botki czarne na dużym obcasie, zapinane. Dodawały mi one cm, gdyż miałam jedynie marne 166cm wzrostu i były ładne. Można pomyśleć, że to szaleństwo wychodzić tak "ciasno" ubrana w lato i to w takim kolorze, ale mi to nie przeszkadzało. Nie było mi w tym gorąco, więc żaden problem. Poszłam do łazienki przebrać się, uczesałam swoje czarne włosy w wysokiego kitka, umalowałam oczy i założyłam soczewki, gdyż z "natury" miałam oczy w kolorze lawendowym, który nie mam pojęcia, po kim odziedziczyłam, ale ukrywam swój kolor oczu przed każdym. Jedynie rodzina jest "wtajemniczona" i Melody. Przebrałam się, schowałam telefon do tylnej kieszeni leginsów i wyszłam z łazienki. Alexy krzątał się po kuchni, Armin zaś dopiero co wyszedł ze swojego pokoju. Rzucając mi krótkie "cześć", skierował się w stronę łazuenki. Pogadałam chwilę z Alexym, poczekaliśmy na Armina i wyszliśmy z mieszkania, zabierając ze sobą walizki, klucze do mieszkania oraz oczywiście pieniądze. Była godzina 7:49. Pomyślałam, że Kas już poszedł, ale postaniwiłam jeszcze zapukać. Nikt nie odpowiedział, a więc skierowaliśmy się do windy. Jednak... ze względu na wczorajszy incydent, podałam bliźniakom swoją walizkę i plecak, weszli razem do windy zabierając ze sobą nasze rzeczy i zaczęli zjeżdżać. Ja z torebką przewieszoną przez ramię skierowałam się w stronę schodów. Chwilę zeszło mi zejście na dół, kuzyni podaki mi moje rzeczy, po czym wyszliśmy z bloku kierując się w ustalone miejsce. Wszyscy złożyliśmy się aby wynająć autobus tylko dla naszej trzynastki i naszych toreb i walizek.
         Gdy byliśmy na miejscu, zauważyłam Kastiela obejmującego jakąś małolatę, Ona uwiesiła się na nim. Wyglądała... Dziwkarsko. Mini spódniczka, bluzeczka na ramiączkach z dekoltem, odsłaniająca pępek, tapeta na twarzy i wysokie obcasy. Zemdliło mnie. Zaraz przeniosłam wzrok na Nataniela, machającego do mnie. Podbiegłam szybko, zarzuciłam mu ręce na szyję, ten mnie objął po czym pocałował w usta.
- Pięknie wyglądasz - Wyszeptał uśmiechając się uwodzicielsko.
- Dziękuję, Ty też niczego sobie - Zaśmiałam się. Chłopak był ubrany jedynie w białą bluzę, rozpiętą, przez co miał nagi tors, swoją drogą nieźle umięśniony. Zdawałam sobie sprawę, że mój chłopak miał mięśnie, jednak to pierwszy raz, gdy widziałam jego tors. Niżej miał krótkie spodenki koloru jasnożółtego w jakieś wzorki i klapki.
Wsiedliśmy wszyscy do autokaru, ja z Natanielem, na przedostatnich siedzeniach, za mną Kastiel, obok niego (za Natem) Emily. Na początku siedziały dziewczyny z chłopakami, trochę dalej Leo z Rozalią. Mieliśmy blisko plażę, jednak zdecydowaliśmy się jechać na inną, podróż w jedną stronę miała trwać razem sześć godzin.
Ruszyliśmy. Dziewczyny z chłopakami rozmawiały między sobą, skutecznie zagłuszając wszystko inne. Wtuliłam się w ramię Nata, ten się tylko uśmiechnął i położył swoją głowę na mojej.
        Jakieś trzy godziny później, zauważyłam, że Nat śpi, zaś autokar się zatrzymuje przed jednym, małym sklepikiem. Kierowca poinformował nas, że możemy wyjść, rozprostować kości i mamy na to dziesięć minut. Poczułam lekkie kopnięcie z tyłu w mój fotel. Odwróciłam się z zamiarem opierdolenia Kasa, gdy ten położył mi palec na ustach
- Chodź ze mną na chwilę - Uśmiechnął się chytrze. Zauważyłam, że jego dziewczyna śpi. Wstał z siedzenia, po czym bezszelestnie pociągnął mnie za sobą. O dziwo, nie obudziliśmy śpiącej dwójki.

Rozdział I - Planowanie wakacji.

- Kastiel!- Zawołałam przyjaciela widząc, jak ten przechodzi przez bramę szkolną. - Tutaj!- chłopak zobaczywszy mnie uśmiechnął się lekko i trzymając ręce w kieszeniach spodni podszedł do mnie.
- No co tam, mała?- podszedł do mnie po czym ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę sali gimnastycznej, na której odbywał się apel na zakończenie roku szkolnego.
- Nadal nie znudził Ci się ten tekst?
- Nadal nie znudził Ci się Natanielek?- spojrzałam na chłopaka zdziwiona, iż poruszył ten temat akurat teraz. Powiodłam wzrokiem za jego spojrzeniem dostrzegając dyrektorkę wraz z Natanielem przed wejściem. Rozmawiali o czymś, zapewne o wystąpieniu chłopaka. Jako główny gospodarz szkoły, miał w obowiązkach występy na apelach itd. Szturchnęłam lekko czerwonowłosego przyjaciela w ramię.
- Nie zaczynaj, Kassi.- w odpowiedzi chłopak tylko prychnął. Zauważyłam, że Nataniel skończył rozmawiać z dyrektorką, która zwróciła swe kroki w stronę wejścia na salę, zaś blondyn poczekał na nas, a właściwie to na mnie. Spojrzał na chłopaka obok mnie przenikliwie po czym zadał pytanie.
- Des, czemu znowu jesteś razem z NIM?- zanim zdążyłam odpowiedzieć, ubiegł mnie Kastiel.
- Bo może tak chce, hę?! Des może spotykać się z kim chce i Tobie, Natusiu nic do tego.
- Nie pytałem się CIEBIE.
- Hej, chłopaki, uspokójcie się. Nataniel to mój chłopak- zwróciłam się do Kastiela- A Kas to mój przyjaciel - tym razem wypowiedziałam te słowa do blondyna- a więc to normalne, że spędzam czas z Wami obydwoma. Rozumiem, że nie przepadacie za sobą - usłyszałam prychnięcie, jednak postanowiłam to zignorować- ale moglibyście chociaż akceptować siebie nawzajem. - nastała krótka cisza, którą po chwili przerwał Nat.
- Ech, dobrze. Spróbuję, ale tylko ze względu na Ciebie - powiedział przecierając oczy dwoma palcami.
- Jej! A Ty, Kas?- odwróciłam się w stronę chłopaka i zrobiłam minę jak to ja zwykłam nazywać "porzuconego szczeniaczka".
- ... Ojjj no dobra...- wydusił w końcu a ja uśmiechnęłam się zwycięsko. Poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę, jak się okazało, był to Nataniel.
- Musimy już iść, za chwilę się zacznie a ja muszę wejść jeszcze na scenę. - zdążyłam złapać jeszcze Kasa za dłoń, który bez żadnych protestów dał się poprowadzić. Za to mnie prowadził Nataniel, puścił mnie dopiero w środku. Pocałował mnie w policzek po czym obrzucając Kastiela nienawistnym spojrzeniem udał się w stronę sceny.
- Chodź, dołączymy do Melody i Lysandra. - zaproponowałam ciągnąc chłopaka w stronę przednich siedzień. Zauważywszy moją przyjaćiółkę i Lysandra, usiadłam obok Melody, zaś Kastiel obok mnie.
- Jak miło, że nam zajęliście siedzenia- powiedziałam obojętnie gdyż wiedziałam, że dwa miejsca między nimi były wolne tylko dlatego, iż ci nie dogadywali się jakoś szczególnie dobrze. Aczkolwiek złego kontaktu też nie mieli. Nazwałabym to inaczej - brak kontaktu. Rozmawiali ze sobą tylko o szkole, i czasami pytali się nawzajem o miejsce pobytu moje lub Kastiela, nic poza tym.
Melody tylko obrzuciła mnie tym swoim spojrzeniem "nic nie mów". Zarzuciłam nogę na nogę i oparłam się o krzesło.
      W połowie apelu, gdy właśnie Nataniel  miał zacząć swoją przemowę, Kas mnie zaczepił.
- Co Ty na to, by wyjechać gdzieś razem na wakacje?- szepnął mi do ucha.
- Ale gdzie?- też szepnęłam.
- Nie wiem, gdzie chcesz. Może na plażę lub w góry.
- Okej, ile nas będzie?
- Na pewno Emily, ...- już na samym początku mu przerwałam.
- Kto to Emily?
- Moja nowa laska.- posłał mi zadziorny uśmiech na co ja wywróciłam oczami.
- Kolejna do kolekcji.
- Przesadzasz.
- Wcale nie, ale dobra, kontynuuj. Lys też jedzie, prawda?
- No.
- Nawet go nie spytałeś, co?
- Nieprawda. Wczoraj już rozmawialiśmy o tym, uparł się, aby Rozalia ze swoim chłopakiem też pojechali.
- A, okej. Melody też jedzie.
- Gdzie Melody jedzie?- usłyszałam jej głos tuż przy moim uchu, aż podskoczyłam.
- Z nami na wakacje na plażę lub w góry.- dziewczyna znarszczyła brwi po czym z westchnięciem odpowiedziała.
- Nie mogę, już mam plany, razem z rodziną jedziemy do Hiszpanii.- We trójkę, bo nawet Lysander zainteresował się rozmową spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem.
- Nie patrz tak na mnie, Des. Przecież wiesz, że nie mogę zmienić planów, już jutro jedziemy. Prychnęłam, jedynie na nią nie działał ten chwyt (czyt. "Porzucony szczeniaczek").
- Na ile?
- Miesiąc. - Westchnęłam podirytowana.
- Wybacz, - skierowała swe słowa tylko do mnie, ignorując dwóch chłopaków przysłuchujących i przyglądających nam się- ale muszę iść już na scenę. Jestem zaraz po Natanielu.- No tak, w końcu Melody była zastępcą głównego gospodarza.
- Okej, powodzenia.- Rzuciłam niezbyt szczęśliwa. W takim razie będę sama z chłopakami i tymi dwoma nieznośnymi dziewuchami... Za jakie grzechy?
- Dzięki.- odpowiedziała zabierając ze sobą jakąś teczkę.
- W każdym razie -odwróciłam się w stronę chłopaków- Nataniel też jedzie. Potem przedyskutujemy razem, dokąd jedziemy, stoi?
- Stoi.- odpowiedział Lysander lekko się uśmiechając.
- Eh, stoi.- tym razem odpowiedział Kas.
        Gdy apel się skończył, wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia. Dzięki mojej zwinności, którą swoją drogą rzadko się szczyciłam, wyszłam z sali całkowicie zapominając o reszcie towarzyszy. Zauważyłam jak Nataniel wyszedł tylnym wyjściem, szybko podbiegłam do niego rzucając mu się na plecy i tym samym przytulając.
- C-co...
- Świetnie Ci poszło- wyszeptałam mu do ucha uśmiechając się szeroko.
- Ah, to Ty. Dzięki.- odpowiedział po czym złapał mnie za obie nogi i zaczął iść, zacisnęłam mocniej ramiona wokoło jego szyi aby nie spaść.
- N-nat... Puść mnie, ja mam spódniczkę...- wymamrotałam czując, jak się czerwienię. Mój chłopak tylko delikatnie się zaśmiał po czym opuścił powoli moje nogi na ziemię. Ja również go puściłam.
- Wybacz- odpowiedział wciąż uśmiechając się.
- Słuchaj, gadałam ze znajomymi, postanowiliśmy wyjechać gdzieś razem. Będzie Lysander, Ja, Kastiel i jego dziewczyna, Rozalia, Leo ale Rozalia zapewne też kogoś przyprowadzi. Jedziesz z nami, prawda?
- Eh, najwyraźniej nie mam wyboru, chociaż nie marzą mi się wakacje z tym idiotą.
- Przestań, proszę...
- Przepraszam. A tak w ogóle to dokąd jedziemy?
- Jeszcze nie wiadomo. Na plażę albo w góry. Chcemy zagłosować.
- Okej. W każdym razie, wybacz, ale muszę teraz szybko wrócić do domu i poinformować rodziców o wyjeździe. Zadzwonię później.
- Oki.- Chłopak na pożegnanie objął mnie i pocałował w usta, odwzajemniłam pieszczotę.
- Do później.- Mrugnął do mnie i niechętnie skierował się w stronę swojego samochodu.
Usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się jak na zawołanie by ujrzeć czerwonowłosego.
- Możemy wreszcie iść?
- Tak.- Uśmiechnęłam się delikatnie. Kastiel był również moim sąsiadem, mieszkaliśmy w tym samym sześciopiętrowym bloku, na najwyższym piętrze. Ja na lewo, On na prawo. Mieszkał sam, jego rodzice pracowali "w chmurach" jak to ja zwykłam nazywać. Jego ojciec był pilotem, zaś matka stewardessą, zatem praktycznie nigdy nie było ich w domu. Często nawet święta spędzał "sam"... No dobra, zapraszałam go do siebie. Ja zaś mieszkałam z matką, która jednak często wyjeżdżała. W domu była maks. 3 razy w tygodniu. Jednak mieszkałam z dwoma kuzynami, którzy  uczęszczali do tej samej szkoły co ja - Alexy i Armin. Ten pierwszy zafarbował włosy na niebiesko i nosi różowe soczewki, by odróżniać się od brata. Drugi ma czarne włosy, niebieskie oczy i nie oszukujmy się, jest nerdem.
- EJ! Słyszałem to!
- Jakże mi przykro. Spadaj Armin, nie wtrącaj się w moją opowieść.
- Pff...
Co to ja mówiłam? Ah tak, właśnie znaleźliśmy się przed naszym celem. Całą drogę Kasowi dzwonił telefon. W końcu nie wytrzymałam i zastąpiłam mu drogę.
- Może byś tak odebrał w końcu?- Założyłam ręce na klatkę piersiową.
- Po co?- Spytał obojętnie wyciągając papierosa i zapalniczkę z kieszeni, po czym odpalił papierosa a zapalniczkę z powrotem schował.
- No jak to "po co"? Może to coś ważnego? Nie przestaje dzwonić odkąd wyszliśmy ze szkoły.- Kas spojrzał na mnie z politowaniem po czym wyciągnął telefon podając mi go. Spojrzałam na wyświetlacz, najwyraźniej Kas nie musiał patrzeć, by wiedzieć.
- ... mogę?- Spytałam po chwili.
- Nie.
- Czemu?
- Chcę się nią trochę pobawić jeszcze. Jak na 15-latkę jest zajebista w łóżku.- Posłał mi zadziorny uśmieszek wypuszczając dym z płuc.
- Obrzydliwe. Łap.- Rzuciłam do niego telefon. Tak często to robiliśmy, że nie bałam się, iż mogę przypadkowo go zniszczyć. Kastiel za każdym razem łapał.
- Oj tam od razu obrzydliwe.- Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam wściekły głos jakiejś dziewczyny. Spojrzałam na niego, nadal uśmiechał się w ten sposób. Czyli odebrał w końcu. Westchnęłam cicho szukając kluczy w swojej torebce do klatki schodowej.
- W szkole byłem, jak miałem niby odebrać?- chciałam wybrać schody, jednak poczułam szarpnięcie za torbę, spojrzałam zaskoczona do tyłu. Kastiel kiwnął lekko głową w stronę windy. Spojrzałam na niego błagalnie kręcąc głową na znak, że nie chcę. Ten tylko poszerzył uśmiech po czym złapał mnie za rękę prowadząc w stronę windy. Wepchnął mnie pierwszą, potem sam wszedł do środka i wcisnął guzik. Poczułam, jak się spinam i zaczynam trząść. Windy nie są dla mnie, panicznie się ich boję, spadniemy. NA PEWNO spadniemy, albo winda się zatnie. Zawsze miewam takie myśli gdy wchodzę do windy (wbrew sobie). Kas nadal rozmawiał z dziewczyną przez telefon.
- Organizujemy wspólne wakacje, na plaży lub w góry, chociaż ja tam bym wolał ujrzeć Cię w bikini.- Pff, nawet nie spytał jej się, czy chce. Chociaż akurat to mnie nie interesuje najbardziej, a raczej to, że jesteśmy dopiero na drugim piętrze...
- Tak? ... Och, naprawdę?- zawzięcie o czymś rozmawiali. Gdy nagle TO się stało.
Winda się zacięła...

Wprowadzenie.

     Witam!  
     Pragnę Wam przedstawić moje opowiadanie. Historia zaczyna się w Słodkim Amorisie, główną bohaterką jest Destiny Knife, jest Ona dobrą przyjaciółką Kastiela z dzieciństwa, ale nic poza tym. Jej najlepszą przyjaciółką jest Melody Mint, uczęszczają do tej samej szkoły. Historia rozpoczyna się na koniec pierwszego roku liceum, tuż przed wakacjami. Destiny jest dobrym kłamcą, wręcz jest z tego dumna. Ma 17 lat, jej charakter jest mocno pokręcony, nie wiadomo dokładnie, jaka Ona jest i co nią kieruje, nawet Ona sama tego nie wie. W dzieciństwie miała wypadek, w skutek którego pogorszyła jej się pamięć, nie pamięta, że złożyła komuś obietnicę na całe życie oraz jak poznała Kastiela.
Naszą bohaterkę czeka wiele niemiłych przeżyć, ale nie zraźcie się. Czeka ją też wiele dobrego. Jeżeli chociaż trochę Was zainteresowałam, zapraszam do czytania~!