Perspektywa Kastiela.
Gdy w końcu dogoniłem czarnowłosą, zdyszany złapałem ją za ramię i obróciłem w swoją stronę. Wyglądała, jakby była nieprzytomna, jednak miała otwarte oczy.
- Des? Nie słyszałaś mnie?- Spytałem po czym pomachałem ręką tuż przed jej twarzą. Żadnej reakcji.- Eh, co ja z Tobą mam...- powiedziałem bardziej do siebie niż do niej. Skoro lunatykuje, to i tak nie usłyszy a tym bardziej nie zrozumie, w końcu Ona śpi. Wziąłem ją delikatnie na ręce, ku mojej uciesze nie wyrywała się...
Na miejscu ostrożnie położyłem ją do łóżka, trzeba to przyznać, dziewczyna ma twardy sen. Usłyszałem dzwonek jej telefonu. Zabawne, nawet to jej nie zbudziło, jak w takim razie Ona wstaje do budy?? Gdy znalazłem telefon, widząc, że to jej matka dzwoni, postanowiłem odrzucić połączenie i wyłączyć dźwięk. Nie będę rozmawiał z jej matką, nie to, że jej nie lubię, przeciwnie - to spoko babka. Po prostu to nie ja powinienem z nią rozmawiać.
Po chwili zauważyłem powiadomienie o nowej wiadomości, bez namysłu otworzyłem ją.
"Od: Mama.
Destiny, gdzie Ty się podziewasz, co? Tak bardzo chcesz mnie do zawału doprowadzić? Jestem w domu, nie ma ani Ciebie, ani Twoich kuzynów. Gdzie wy się podziewacie? Proszę, oddzwoń jak najszybciej."
Westchnąłem. To nic nie zmienia, to nie ja powinienem odpisać. Jezu, zamieniam się powoli w Lysa... A właśnie, gdzie polazła Emily? Wyjąłem z kieszeni kurtki swój telefon, na którym widniała godzina 2:58. Już planowałem napisać do dziewczyny, gdy mnie uprzedziła. No, w porę.
"Od: Blondynka.
Hejcia, Kassi. ;* Nie zdążyłam ci powiedzieć, że wracam do domu. Moi starzy dowiedzieli się, że wyjechałam i kazali mi wracać, przyjedź do mnie, czekam ;>"
Matko Boska... Dobra, znudziło mnie to już. Zacząłem odpisywać dziewczynie.
"Do: Blondynka.
Po pierwsze, to nie nazywaj mnie tak. Po drugie, znudziłaś mi się, zrywam z tobą. Narka"
Zdaję sobie sprawę, jak chamskie to jest, jednak nie bardzo się tym przejmuję. Prawda jest taka, że chciałem ją tylko zaliczyć. Nie może mieć mi tego za złe, przecież od początku traktowałem ją jak prywatną prostytutkę i dawałem jej to jasno do zrozumienia, że nie ma co liczyć na wielką miłość. Może winić tylko siebie o własną głupotę.
Odłożyłem komórkę na stolik, wcześniej wyciszając i spojrzałem w stronę czarnowłosej. Spała na boku, ściskając kołdrę... Chwila, kiedy Ona pod nią weszła?! Zupełnie niczym ninja. Zaśmiałem się cicho pod nosem i zacząłem jej się intensywnie przyglądać. Zaczeła się lekko kręcić, by po chwili rozchylić powieki i spoglądnąć na mnie. Szlag.
- Oh... Nie śpisz?- Spytała zaspanym głosem przecierając oczy.
- Nie...
- Która godzina?
- Po trzeciej w nocy.- Odpowiedziałem nadal nie spuszczając z niej wzroku. Czemu wydawała się taka niewinna? Bezbronna? Pięk... Chwila, o czym ja do cholery myślę?! To tylko moja przyjaciółka, no, najlepsza. TYLKO. Nikt więcej.- Twoja matka napisała do Ciebie i wydzwaniała.
- ...
- ...
- ... Czekaj, co powiedziałeś?- Westchnąłem patrząc na nią jak na idiotkę.
- Twoja MAMA. Telefon.- Specjalnie zaakcentowałem każde słowo wskazując palcem na komórkę na stoliku.
- Kurdę... Zapomniałam jej zostawić wiadomość, że wyjechaliśmy...- Już sięgała po przedmiot, gdy chwyciłem ją za nadgarstek. Spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem.
- Przestań. Nie rozbudzaj się, wracaj do spania.- Powiedziałem stanowczym tonem.
- Nie zachowuj się jak mój ojciec, kretynie.
- Będę.- Uśmiechnąłem się lekceważąco. Dopiero po chwili zorientowałem się, jakim idiotą jestem.
- Ta? Więc zapewne nie masz nic przeciwko spaniu w jednym łóżku, TATUSIU?- Szlag by Cię trafił, Des. Szlag.
- No jasne, że nie.- Jakimś cudem zdobyłem się na spokojny ton głosu. Dziewczyna chwilę posiedziała na swoim łóżku, po czym bez słowa położyła się obok mnie.
- To dobrze, bo i tak zamierzałam to zrobić.- Uśmiechnęła się lekko, przytulając do mnie.- A tak w ogóle, gdzie blondyna?- I cały urok diabli wzięli.
- Wyjechała.
- Co?- Popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.- Ale była tu przecież jeden, nawet nie cały dzień.
- Jej starzy kazali jej wracać.- Rzuciłem z obojętnością, nie bardzo interesowała mnie ta mała.
- Rodzice Kastiel. Rodzice. Eh... Dobra, idę ponownie spać. Dobranoc.- Odpowiedziała na nowo wtulając się we mnie.
- Taaa... Dobranoc.- Powiedziałem zarzucając ręce za głowę i wlepiając oczy w sufit. Po jakimś czasie sam też zasnąłem.
Bam!
- Co do ...- Mruknąłem sam do siebie wstając z podłogi. Spojrzałem na łóżko, z któregi dopiero co spadłem. Chyba nawet wiem czemu... Złym wzrokiem spojrzałem na wciąż śpiącą dziewczynę. Najwyraźniej nie robiło to dla niej żadnej różnicy, że właśnie potłukła swojego przyjaciela, który był tak miły i pozwolił jej spać razem w jednym łóżku.
Nagle wyjściowe drzwi otworzyły się z trzaskiem, a w nich stanęła białowłosa. Destiny zerwała się do siadu dopiero, gdy ta przemówiła. Najwyraźniej Des mogła zbudzić tylko jedna osoba. Ta, której się bała. Zaśmiałem się w duchu.
- Deeeees! Chodź tu do mnie!- Krzyknęła po czym podbiegając do przestraszonej czarnowłosej, złapała ją w swoje sidła.
- Słyszałam, co się wczoraj stało. Wiesz... To w związku z Natanielem...- Na sam dźwięk jego głosu, moje dłonie mimowolnie zamknęły się w pięści.- Dlatego pomyślałam, że mogłybyśmy pójść razem z Alexym na shopping! A tak, na poprawę humoru.- Odsunęła się lekko od czarnowłosej i uśmiechnęła się szeroko. Oho, zaczyna się.
- Wiesz, to miłe, ale tak się składa, że obiecałam coś Kastielowi.- Obie dziewczyny popatrzyły na mnie, Rozalia podejrzanym wzrokiem, zaś z oczu i twarzy Des można było wyczytać wszystko. Mianowicie "błagam, pomóż!". Jej twarz wręcz krzyczała.
- Możemy to odłożyć na później.- Uśmiechnąłem się wrednie, zauważyłem, jak w oczach Rozalii pojawił się błysk. Za to gdyby spojrzenie mogło zabijać, jestem pewien, że byłbym już martwy... Przez czarnowłosą.
- To jak?
- Nie chcę.- Haha, plan zawiódł? I tak prędzej czy później Roza wygra.
- Oj daj spokój, będzie fajnie.- Zaczęła podskakiwać w miejscu i zrobiła minę szczeniaczka, aż w końcu ta się zgodziła.
Perspektywa Destiny.
Eh, nie wiem, dlaczego się na to zgodziłam... Ah tak, prawdopodobnie dlatego, że i tak już byłam przegrana! Z domku wyszłam ubrana w krótkie, podziurawione i poszarpane dżinsowe spodenki, w kolorze czarnym, koszulę jedwabną bez rękawów w tym samym kolorze, rajstopy z oczkami i koturny zapinane. Jak zwykle, cała ubrana na czarno. Założyłam jeszcze tylko kolczyka, podkówkę. Jakiś rok temu udałam się do salonu piercingu, gdzie zrobiono mi kolczyka w dolnej wardze. Jeszcze tylko zdjęłam soczewki, zakrapiając oczy i nakładając na nie nowe. No, jestem gotowa. Schowałam portfel do jednej kieszeni spodni, zaś telefon do drugiej.
Nagle coś sobie przypomniałam... Mama! Przeczytałam szybko sms-a od mamy powtarzając w myślach "już nie żyję", po czym zadzwoniłam, lecz nikt nie odebrał. W takim wypadku wysłałam tylko sms-a, w którym wyjaśniłam, gdzie i z kim jestem i kiedy wracam. Wyszłam z domku w towarzystwie Rozy, która uśmiechała się od ucha do ucha. Po chwili doszedł do nas Alexy, przytulając nas obie. Zabawne, nie przypominam sobie, bym się z nimi przyjaźniła.
- Jak tam, Des?- A ten to niby od kiedy tak mnie lubi?
- Spoko.
- Psst... Aleexyyyyy...- Usłyszałam niezbyt cichy "szept" Rozalii.- Nie mów o SAM WIESZ KIM przy Des, biedna ma dołka.- Poczułam, jak żyłka mi pulsuje na skroni.
- Możesz przestać?!- Wydarłam się. No, stało się. Rzadko drę się na kogoś, jednak denerwuje mnie, gdy ktoś tak upierdliwy jak Rozalia czy Alexy wtrąca się w moje prywatne sprawy.
- Ale o co chodzi?- Uśmiechnęła się niewinnie natychmiast się prostując, Alexy jak na komendę zrobił to samo.
- Dobrze wiesz o co, nie gadaj mi z łaski swojej o nim, bo przysięgam, uduszę...- Pogroziłam palcem, oh, jakże dojrzale.
- Dobrze dobrze, wybacz!- Przeprosiła pośpiesznie śmiejąc się nerwowo.
- A tak w ogóle, gdzie jest Kas?- Spytałam dopiero teraz dostrzegając, że nie ma go z nami, a byliśmy już na ulicy, dość daleko od domku.
- Hm? Ah... Mówił, że ma coś ważnego do załatwienia, nie przejmuj się, chodźmy!- Rzuciła niczym rozkaz białowłosa.
- Aye, Kapitanie Rozo!- Zasalutował Alexy i oboje łapiąc mnie za ręce, zaczęli ciągnąć mnie w stronę galerii handlowej. Boże, za co??
***
Tymczasem u Kasa.
...
<śpi>
***
Zanim się obejrzałam, minęły cztery godziny. Chwila, co? Cztery?! To stanowczo za dużo, czas wracać na plażę. Poczułam wibracje wywołane przez telefon, dostałam od kogoś wiadomość. To od Armina.
"Od: Leń
Nataniel Cię szuka. Pokłócili się z Kastielem i prawie pobili, jednak trudno ich utrzymać z dala od siebie. Wracaj szybko."
Ja jebię... Przynajmniej mam pretekst, by zakończyć spędzanie czasu z zakupoholikami. Podeszłam szybkim krokiem do tej dwójki i przytknęłam im komórkę przed twarze. Zanim zdążyli odezwać się po przeczytaniu wiadomości, pożegnałam ich szybkim "narka" i uciekłam z jednego ze sklepów. Pech chciał, że wpadłam na jakiegoś blondwłosego wytatuowanego chłopaka. Prawie bym się przewróciła, gdyby mnie nie przytrzymał. Spojrzałam na niego z wdzięcznym wyrazem twarzy.
- Oh, cześć śliczna. Jestem Dake.- Matko, nie mam czasu na rozmowy.
- Eh, wybacz. Nie mam czasu, śpieszę się.- Wyminęłam go i na odchodne krzyknęłam "dzięki za uchronienie przed bliższym spotkaniem z podłogą", po czym skierowałam się w stronę wyjścia z galerii handlowej.
Można pomyśleć, jak to możliwe, że nie zabiłam się na tych koturnach, gdy biegłam. A no, zdjęłam je jakiś czas temu, gdy byłam jeszcze w sklepie.
Tuż przed wejściem na plażę, prawie przejechał mnie samochód, gdyby mnie ktoś nie odciągnął. Po uspokojeniu się podniosłam głowę wyżej (gdyż jestem kurduplem). Ku mojemu szczeremu zdziwieniu, ujrzałam tego samego blondyna co w galerii. Uśmiechał się uwidzicielsko. Odepchnęłam go po chwili wracając do rzeczywistości.
- Śledzisz mnie?!
***
Uff puff, jest~ ^^ Ile to czasu trzeba, aby napisać coś... A przynajmniej tak jest w moim przypadku >///<
Btw zna ktoś te uczucie, gdy idziesz spać i nagle słyszysz męski głos w swoim pokoju? Podczas gdy mieszkasz z samymi kobietami :') 👍